Chapter 5

[Karman's p.o.v]

Usiadłam na zamkniętym sedesie w toalecie podczas, gdy on szperał w łazience. Moja głowa ciągle boli i kiedy próbuję wstać, szybko upadam. Nie pamiętam niczego z tego, co się stało lub co mi zrobił, ale nie podoba mi się to.

- Zaraz wracam - usłyszałam od niego. - Idę tylko do kuchni. Nie ruszaj się. Będę tam tylko minutę.

Przeszedł przez łazienkę i wyszedł mamrocząc do siebie. Nie mogłam zrozumieć, co mówi, ale poczułam się, jakby nie chciał, żebym to w żaden sposób usłyszała. Czekałam, dopóki więcej nie usłyszałam jego stóp, zanim chwiejnie wstałam. Podciągnęłam opaskę na oczy do góry, podeszłam do lustra i prawie dyszałam.

Na moim czole było strasznie duże, czerwone zero. Lewe oko było czarne, a moja warga podniesiona w górę. Nie miałam pomysłu, jak cokolwiek z tego się stało, ale wiem, że to boli. Oderwałam wzrok od mojego odbicia, wstałam i otworzyłam szafkę z lekarstwami.

Chwyciłam buteleczkę z lekami przeciwbólowymi i spojrzałam na drzwi upewniając się, że nie wraca do pomieszczenia, zanim odkręciłam nakrętkę. Kładąc dwie pigułki na ręce odkręciłam wodę wystarczająco, więc wypełniłam miseczkowatą stronę ręki* zimną wodą. Szybko zakręciłam wodę i włożyłam tabletkę do ust, napiłam się wody i połknęłam.

Westchnęłam i ponownie odwróciłam się w stronę drzwi. Jeszcze nie wrócił i zaczęłam spacerować, skoro nie wracał. Mam dwie opcje, mogę albo tutaj stać i czekać, zanim wróci albo iść zajrzeć do niego i zobaczyć, co on robi.

Jeśli tu zostanę, będę nasłuchiwać jego błąkania się tam, gdzie jest i co robi. Jeśli stąd wyjdę i pójdę do niego zajrzeć,  mogłabym być złapana. Nie mam najmniejszego pojęcia o tym, co mógłby zrobić, ponieważ tak na prawdę nie widziałam jego innej strony, z wyjątkiem jego uprzejmości i opiekuńczości względem mnie.

Żyje się tylko raz, pomyślałam i przeszłam przez pokój. Wystawiłam głowę za drzwi i spojrzałam w oby dwie strony i nie zobaczyłam żadnych jego śladów. Słyszałam kilka otwieranych i zamykanych szafek w kuchni, sprawiających, że poszłam w tamtym kierunku.

Kiedy weszłam do kuchni, zobaczyłam go otwierającego zamrażarkę. Podniósł rękę i zaczął szperać we wszystkim kiedy jeszcze mówił cicho do siebie. Nie skupiałam się na tym, co mówił i wykorzystałam ten czas na podziwianie tego chłopaka.

Był wyższy, niż sobie to wyobrażałam i bardziej umięśniony. Mógłby mnie łatwo podnieść, gdyby chciał walczyć ze mną lub jeśliby się na mnie wściekł. Z miejsca, w którym byłam, mogłabym powiedzieć, że był wyższy ode mnie o kilka centymetrów. Jego włosy były mieszanką loków i fal oraz były ładnie błyszcząco brązowe. Jego skóra była opalona, ale nie za bardzo.

Spojrzałam w dół na jego ubrania i zmarszczyłam brwi, kiedy myślałam. Miałam przed sobą obrazy jego ubranego w zwykłe białe ubrania albo coś, skoro był w szpitalu psychiatrycznym, ale nie miał nic takiego. Miał na sobie czarne obcisłe rurki, ciemne buty i ciemnoszarą koszulkę. Nie mogłam nie zauważyć, jak jego mięśnie wybrzuszały się przez koszulkę. Za każdym razem, kiedy się ruszał, mogłam zobaczyć, jak jego mięśnie ruszają cię razem z nim.

Musiał być wcześniej na sterydach albo coś, ponieważ nie było mowy, żeby te mięśnie były naturalne. Nawet, jeśli chodziłby na siłownię, nie powinny być takie duże. Wiem, że w przytułkach nie mają sal gimnastycznych i nawet jeśli był tutaj przez chwilę, nie mogłam zrozumieć, jak on mógł mieć tyle mięśni.

Wytrząsnęłam moje myśli z głowy, kiedy usłyszałam jego nucenie i zamykanie zamrażalki. Fala paniki i strachu przeszła moje ciało i znalazłam swoją  nakładaną z powrotem najszybciej, jak mogłam opaskę na oczy. Usłyszałam jego obrót, kiedy całkowicie się zatrzymałam.

- Karman, co ja ci powiedziałem? - zapytał podchodząc do mnie.

- Powiedziałeś, że mam się nie ruszać...

- I dlaczego jesteś tutaj, zamiast w łazience, gdzie powiedziałem ci, że masz zostać?

- Bałam się - skłamałam. - Nic nie widzę i nie lubię być sama.

- To nie jest jedyny czas, w którym będziesz się bać - wymamrotał do siebie, ale usłyszałam to.

- Co?

- Nic, nic -  westchnął chwytając mnie za ramiona i zaczął prowadzić mnie z powrotem w stronę łazienki. - po prostu od teraz rób to, co ci mówię, rozumiesz?

Skinęłam i zagryzłam wargę, kiedy usiadłam na zamkniętej toalecie. Wręczył mi coś zimnego i powiedział, że mam przyłożyć to do czoła tłumacząc mi, że to jest tylko woreczek z lodem.

Podszedł do szafki z lekami i wyciągnął coś, zanim zamknął ją i wrócił do mnie. Opuścił się na kolanach tak, że był na równi ze mną i wziął moją zranioną rękę w swoją własną. Poczułam umieszczanie mojego środkowego i wskazującego palca razem.

- Au - jęknęłam, wyciągając swoje ręce z jego uchwytu. - Co ty robisz?

- Pomagam ci... A na co ci to wygląda?

- Cóż, nie wiem, ponieważ nie widzę - warknęłam.

- Nie mów do mnie tym tonem, Karman - warknął. - Rozumiesz mnie?

Chwycił moje ręce i mocno ścisnął moje palce razem, zanim przyłożył na nie ciśnienie. Płakałam i wielokrotnie skinęłam głową i przeprosiłam, zanim przestał. Otarł moje łzy swoimi kciukami tylko sprawiając, że się odczołgałam od niego.

- Przepraszam malutka - powiedział wolno. - Nie lubię robić ci krzywdy.

- W porządku - podciągnęłam nosem. - Przepraszam za warknięcie na ciebie. Po prostu boli mnie głowa i ręka i chcę iść się położyć do łóżka.

- To jest powód, dlaczego próbuję ci pomóc, ponieważ cię boli.

- Czekaj, czyli nie zabierzesz mnie do szpitala? - zapytałam go.

- Nie, dlaczego miałbym to zrobić?

- Ponieważ mam złamane palce i myślę, że mogę mieć kontuzję czy coś - wymamrotałam, nerwy przytłaczały mój głos. - To może zrobić jeszcze większą szkodę, jeślibyś próbował naprawić moją rękę.

- Nie zabiorę cie do szpitala. Ani teraz, ani nigdy.

- Harry -  pisnęłam. - Proszę, nie czuję się dobrze.

- Nie, Karman nie. Nie słyszałaś, co ci właśnie powiedziałem? - zapytał. - Nie mogę cię tam zabrać, ponieważ jest duże ryzyko złapania i wzięcia mnie z powrotem do tej piekielnej dziury. To nie tak, że można jeździć samemu byle gdzie i zdecydowanie nie zabiorę cię tam, więc to jest twoja jedyna opcja.

- W takim razie co masz zamiar zrobić?

- Znalazłem szynę, więc właśnie mam zamiar tak naprawić twoją rękę i zobaczę, czy to pomoże twoim palcom. Jeśli nie to, zrobię coś innego, ale powinno działać - powiedział mi, naciskając ponownie na moje palce, nie w szkodliwy sposób, a pomocny.

- To będzie bolało?

- Nie zamierzam cię okłamywać, to będzie bolało - powiedział. - Ale to nie będzie straszliwie bolesne. Teraz przez chwilę bądź cicho.

Zrobiłam jak powiedział i zamknęłam usta, a on robił, cokolwiek robił. Ugryzłam się w język tak mocno, jak bolała mnie ręka, ale odetchnęłam, kiedy skończył. Przycisnął swoje usta do moich palców i delikatnie je pocałował, zanim przeprosił.

- Przepraszam, to później będzie mniej boleć. Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?

- Pozwolisz mi teraz zdjąć opaskę na oczy? - zapytałam go. - To wszystko, o co proszę. Po prostu to zdjąć.

- Nie - powiedział bezpośrednio. - Już mówiłem ci, że nie.

- Proszę? - błagałam. - Nie lubię ciemności, a to, że nic nie widzę, w niczym mi nie pomaga.

- Dlaczego tak bardzo chcesz to zdjąć?

- Właśnie ci powiedziałam  - powiedziałam. - Nie lubię ciemności.

- Dlaczego czuję, że to nie jest jedyny powód? - zapytał. - Podaj mi prawdziwy powód.

Wzięłam paczkę z lodem z mojego czoła i położyłam ją na kolanach, kiedy przetarłam ręką.

- Chcę cię zobaczyć.

- Zobaczyć mnie?

Skinęłam.

- Tak, chcę cię zobaczyć. Tylko usłyszałam twój głos i wszystko co pragnę zrobić, to zobaczyć cię. Dlaczego boisz się mi pokazać?

- Nie boję się, Karman - szepnął. - Po prostu nie chcę cię rozczarować.

- Rozczarować mnie? Harry, chociaż tak na prawdę cię nie znam. Cóż, ja naprawdę nie wiem o tobie niczego, ale chcę, żebyś wiedział, że nigdy mnie nie rozczarujesz. Dlaczego w ogóle tak pomyślałeś?

- Nie wiem. Czuję, jak wyobrażasz sobie tego idealnego kolesia w twojej głowie. Myślę, że kiedy pozwolę ci mnie zobaczyć, będziesz oburzona i pomyślisz, że jestem brzydki. Nie jestem osobą, którą sobie wyobraziłaś w swojej głowie.

Potrząsnęłam lekko głową.

- Harry, Nie ma takiego czegoś, jak ideał faceta. Myślę, że będzie wszystko w porządku, jeśli pozwolisz mi cię zobaczyć.

Nie odpowiedział przez kilka minut. Słuchałam jego głębokich wdechów i wydechów, kiedy potarł swoją ręką jedną z moich nóg. Musiałabym być wystraszona i odepchnęłam go, o ile byliśmy w tej sytuacji. Myślał i nie miałam mu przeszkadzać.

Było około minuty później, kiedy usłyszałam jego ruch. Wyciągnął rękę i rozwiązał opaskę na oczy, pozwalając jej spaść z mojej twarzy. Zamrugałam kilka razy oczami i z trudem złapałam powietrze, kiedy łapały ostrość.

Był piękniejszy, niż go sobie wyobraziłam. Jego oczy miały niesamowity odcień zieleni, ale zasmuciły mnie, kiedy w nie spojrzałam. Wyglądały na znudzone i bez życia. Miał worki pod oczami, które sprawiały, że wyglądał na bardzo zmęczonego i wyczerpanego. Jego usta miały jasny odcień czerwieni i mogę powiedzieć, że gryzł je dużo razy. Miał bliznę, która rozciągała się od jego lewej brwi do połowy policzka. Całkowicie odebrałam od niego, że zaskoczyło mnie to bardziej, niż myślałam, że to zaskoczy jego.

- Harry - wyszeptałam. - Jesteś... Piękny.

Jego oczy rozszerzyły się, kiedy moje ręce udały się w stronę jego twarzy. Moje kciuki muskały jego skórę wzdłuż ostrego zakończenie szczęki i dalej do jego kości policzkowych. Jego usta opadły uchylając się, kiedy przyglądałam się jego oczom, po prostu podziwiając to, jak bardzo był piękny.

- Ona cię okłamuje, Harry - mówił do siebie. - Ona tylko stara się dostać do twojej głowy. Ona nie miała na myśli rzeczy, które do ciebie powiedziała. To wszystko to kłamstwa. Ona wcale nie uważa, że jesteś piękny, myśli, że jesteś od tego daleko. Nie słuchaj jej Harry, ona jest po prostu jak każda inna.

Puściłam jego twarz, kiedy potrząsnął głową z wściekłością, zanim pozwolił głowie spocząć w swoich rękach. Nie nie mówiłam, ani się nie ruszałam, tylko obserwowałam jego nietypowe działania. Zaczął rysować po swoim nadgarstku, a jego oddech przyspieszył.

- Harry... Wszystko w  porządku?

Spojrzał w górę i wtedy zauważyłam że był bliski płaczu. Samotna łza uciekła, ale szybko ją starł i wstał. Podniósł mnie i wyprowadził z łazienki. Podszedł do schodów i zaprowadził mnie na górę.

- Co robisz?

- Zabieram cię do łóżka - wymamrotał. - Mówiłaś, że jesteś zmęczona, prawda?

Wszystko, co mogłam zrobić, to skinienie głową, gdy zszedł do ciemnego przedpokoju do mojej sypiali. Nie zaświecił żadnego światła, nawet żadnej lampy, kiedy kładł mnie do łóżka. Przesunęłam się i chwyciłam jego rękę, sprawiając, że obrócił się patrząc na mnie.

- Proszę, zostań. Tylko dziś wieczorem.

Zmarszczył brwi i patrzył na mnie przez chwilę, zanim skinął głową. Dostał się pod kołdrę i przysunął się do krawędzi łóżka i obrócił się w swoją stronę, więc jego plecy były naprzeciw mnie.

- Dobranoc Harry - szepnęłam do niego.

Nie otrzymałam odpowiedzi. On tylko pokręcił głową i zwinął się do siebie. Obserwowałam jego plecy drgające co kilka minut, aż ostatecznie moje oczy się zamknęły, a jego oddech się wyrównał. Myślałam, ze słyszałam, jak coś mówi, ale zostało to zablokowane, kiedy zapadłam w sen.

*Chodzi o to, że zrobiła z ręki taką a'la miseczkę, tak, jak się robi, żeby nalać na nią trochę wody. Myślę, że wicie, o co chodzi :D

2 komentarze: