[Harry's p.o.v]
- Karman, nie możesz pozwolić im mnie zabrać. Proszę, nie możesz pozwolić im mnie zabrać - błagałem ją. - Nie chcę tam wrócić!
- Ty potrzebujesz tam wrócić, potrzebujesz pomocy - westchnęła, potrząsając głową. - Potrzebujesz iść i pozwolić im sobie pomóc.
- Oni mi nie pomagają, wszystko co oni robią, to krzywdzenie mnie.
- Jestem pewna, że nie robią ci krzywdy, oni tylko próbują ci pomóc.
- Więc wstrząsanie mną i zamykanie mnie w pokoju na cały dzień jest pomocą dla mnie? - wywróciłem oczami. - Może powinnaś spędzić tam trochę czasu, nie wytrzymałabyś nawet dnia.
- W porządku, już dość Styles - przerwał funkcjonariusz.
Następnie byłem wyciągnięty z pokoju, kiedy zaparłem stopy na podłodze. Nie chciałem wracać, nie chciałem i nie zamierzałem iść. Dwaj policjanci za mną byli silniejsi, niż ja, więc w tym momencie nie miałem przeciwko nim szansy. Nawet jeśli chciałem uciec, wiedziałem, że nie mogłem, przynajmniej nie teraz.
Zmusili mnie do zejścia po schodach i to wtedy się odwróciłem.
- Cholera, Karman! Nie nie nie nie nie nie, nie możesz pozwolić im mnie zabrać! Proszę, nie możesz pozwolić im mnie zabrać! Nie chcę wracać do tego miejsca!
- Harry, uspokój się, znajdziemy sposób, żeby się wydostać ze samochodu, znajdziemy sposób, żeby się wydostać z tego bałaganu.
Skinąłem na jego słowa, bo nawet jeśli go nie lubiłem, ufałem mu. Cóż, ufałem mu w momentach takich, jak te. Kiedy dotarliśmy na dół, wypchnęli mnie z drzwi frontowych, ale odwrócili mnie, więc mogłem widzieć Karman.
- To dla twojego dobra - powiedziała mi. - Potrzebujesz pomocy.
- Wrócę - uśmiechnąłem się głupawo, kiedy wkładali mnie do policyjnego wozu. - Ja zawsze wracam.
Pozwoliłem im wsadzić mnie do samochodu, ale zanim mogli, szybko, ale dyskretnie, chwyciłem klucze jednego z glin, tak, że nie zauważył. To właśnie dowodzi, jacy oni są głupi, i że policja nie może mnie przechytrzyć. Zawsze myślałem, że policja była głupia. Łapią mnie, później jakoś znajduję sposób, żeby od nich uciec i to zajmuje im jakiś czas, żeby znowu mnie znaleźć.
Zamknęli drzwi samochodu, a ja położyłem się plecami o siedzenie. Patrzyłem, jak Karman potrząsnęła głową na samochód, zanim wróciła z powrotem do środka. Westchnąłem i patrzyłem na jej dom zza tylnego okna, dopóki nie mogłem go już więcej zobaczyć i wyjechaliśmy z jej drogi.
- Nie zależy jej na tobie.
- Oczywiście, że jej zależy, dlaczego miałoby nie?
- Dlaczego miałoby nie? - powiedział. - No właśnie oddała cię glinom, a ty myślisz, że jej na tobie zależy? Harry, jak możesz być taki głupi? Jeśli zależałoby jej na tobie w najmniejszym stopniu, nie powiedziałaby nikomu.
- Powiedziała im, ponieważ mówiła, że potrzebuję pomocy.
- Ona ma rację, potrzebujesz pomocy - zgodził się. - Ale nigdy nie pomogą ci tak, jak tego potrzebujesz, bo jesteś chory umysłowo, w twojej głowie jest bałagan, w sposób nie do naprawienia. Jestem zaskoczony, że jeszcze się nie zabiłeś.
- Zamierzam ostatecznie - westchnąłem. - Poczekam jeszcze trochę. Jeszcze nie jestem gotowy na to, by umrzeć.
- Z kim rozmawiasz tam z tyłu? - zapytał funkcjonariusz odwracając się. - Znowu rozmawiasz z urojonym głosem w twojej głowie?
Skinąłem.
- Tak.
- On nie jest prawdziwy, Harry - wywrócił oczami. - Ty tylko go sobie wyobrażasz.
- Och, ale on jest prawdziwy - przytaknąłem. - Właśnie go wkurzasz.
- Wkurzam go? - zaśmiał się odwracając się do swojego partnera. - Ej, słyszałeś to? Wkurzam jego urojony głos. Ale się boję.
- Nie powinniście się śmiać. Powinniście się bać.
- Dlaczego powinniśmy się bać? - zaśmiał się. - Co zamierzasz zrobić?
- Ja nie zamierzam zrobić nic. My, mój tak zwany "urojony głos" i ja, zamierzamy znaleźć was dwóch i zabić obydwu. Wkurzyłeś go już na tyle, że sugeruję ci, żebyś się odwrócił i się zamknął, jeśli wiesz, co jest dla ciebie najlepsze.
Odwrócił się i zamknął usta, ponieważ miałem na myśli wszystko, co powiedziałem. Patrzyłem przez okno, kiedy myślałem. Było tu dwóch policjantów, którzy mnie zawsze szukali i zabierali mnie z powrotem do szpitala i w pewnym momencie miałem zamiar ich zabić, a oni to wiedzieli, nawet jeśli nie chcieli się do tego przyznać.
- Dobra, jesteś gotowy, żeby stąd zwiać?
- Taa, jaki jest plan?
- Kopnij w drzwi, żeby je otworzyć.
- Co? - zapytałem potrząsając głową. - To nie jest sposób, w który byłbym zdolny to zrobić.
- Tak, możesz, pomogę ci - powiedział. - Lepiej się pospiesz, zanim znajdziemy się zbyt daleko i nie będziesz pamiętać, gdzie jesteś.
Wziąłem głęboki oddech, zanim zmieniłem pozycję na siedzeniu, więc leżałem. Zajęło mi to minutę, ponieważ nie było to łatwe do zrobienia bez rąk. Kopnąłem w drzwi i nie drgnęły za moją pierwszą próbą, ale zwróciło to uwagę dwóch facetów na przodzie.
Kopnąłem ponownie w drzwi i wreszcie się otworzyły, sprawiając, że kierowca wcisnął hamulec. Czekałem, dopóki samochód prawie się nie zatrzymał, zanim się ustawiłem i wydostałem z samochodu, natychmiast biegnąc w przeciwnym kierunku.
- Widzisz? Mówiłem ci, że mogliśmy to zrobić. Ty i ja jesteśmy silni, możemy zrobić wszystko.
Zignorowałem go i skupiłem się na biegnięciu, nawet jeśli przestał mówić. Słyszałem przekleństwo policjantów gdzieś za mną, ale oni byli daleko za mną, byłem od nich szybszy. Utrzymywałem bieg przez kilka minut, dopóki nie zacząłem tracić oddechu.
Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem chłopca, około 10 lat, jeżdżącego na zewnątrz na swojej deskorolce. Podbiegłem do niego i byłem zaskoczony, kiedy nie zaczął krzyczeć i uciekać. Zamiast tego zszedł z deskorolki i spojrzał na mnie w górę, unosząc brew.
- Możesz wyświadczyć mi przysługę? - zapytałem go.
Wzruszył ramionami.
- Zależy co to jest.
- Jeśli dam ci klucze do tych kajdanek, możesz je dla mnie odblokować?
- Co będę z tego miał?
- Nie wiem - westchnąłem niecierpliwy. - Co chcesz?
Myślał o tym przez minutę, ale ja nie miałem na to czasu. Uniosłem brwi, kiedy wyciągnął rękę i pocierał swoimi palcami, wskazując, że chce pieniędzy.
- Musisz zdjąć ze mnie te kajdanki, zanim będę mógł ci to dać - powiedziałem mu. - Obiecuję, że trochę ci dam, tylko proszę weź te rzeczy z moich nadgarstków, one uwierają.
Skinął, więc odwróciłem się i otworzyłem rękę. Wziął klucze, zanim ruszył kajdanki, więc mógł znaleźć blokadę. Nie minutę później poczułem ich otwartą blokadę i westchnąłem, pocierając nadgarstki, które były czerwone i pokaleczone. Ich nigdy nie obchodzi jak mocno zrobią kajdanki, oni lubią patrzeć, jak cierpię.
- Dziękuję - skinąłem, sięgając do mojej tylnej kiszeni i wyciągając portfel. - Ile chcesz?
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale pospiesz się, bo moja ciocia i wujek pewnie błądzą gdzie ja jestem.
- Gdzie są twoi rodzice?
- Nie żyją - skrzywił się patrząc w dół na swoje buty. - Ktoś ich zabił, dobra, mojego tatę. Moja ciocia i wujek mówią, że wyjechali na długie wakacje, ale nie jestem głupi, wiem, że nie żyją, ale ktoś dał mojemu wujkowi mojego małego brata, więc przynajmniej mam jeszcze jego.
Natychmiast zacząłem czuć się winny, ponieważ to ja byłem tym, który zabił jego tatę i sprawił, że jego mama się zabiła.
- Myślałem, że twoja mama i tata mieli tylko jedno dziecko?
- Tak, ale adoptowali mnie jakiś czas temu - wyjaśnił. - Moi starzy rodzice mnie nie chcieli, więc to dlatego moi rodzice mnie zaadoptowali, ale oni odeszli, moja ciocia i wujek opiekują się mną i moim bratem. Moja ciocia i wujek do niedawna nawet nie wiedzieli o naszym istnieniu.
Lekko zmarszczyłem brwi i otworzyłem portfel, wyciągając z niego kilka stówek i wręczając mu je.
- Proszę, weź to, już i tak czuję się dość źle.
Skinął.
- Dzięki... lepiej idź, policja nadchodzi. Odwrócę ich uwagę, idź.
- Dziękuję - wyszeptałem, nachylając się i przytulając go, zanim wystartowałem.
Nigdy nikogo nie przytuliłem i do tego nigdy nie byłem przyzwyczajony do przytulania mojej rodziny i to fajne uczucie przytulać kogoś. Chociaż nie zamierzałem robić tego ponownie, bo nie lubię zbliżać się do ludzi, psychicznie ani fizycznie. Nie wiem dlaczego przytuliłem to dziecko, zgaduję, że po prostu czułem się źle.
Odwróciłem się za siebie i zobaczyłem go rozmawiającego z policją, którzy przestali biec i skupili całą uwagę na nim. Ponownie podziękowałem mu w duchu i kontynuowałem bieg. Byłem zadowolony, że nie byłem daleko od domu Karman i dotarłem do niego kilka minut później.
Przeskoczyłem jej schodki i werandę i zapukałem do drzwi. Nie odpowiadała, więc przekręciłem gałkę i okazało się, że drzwi były już odblokowane. Kiedy drzwi się otworzyły, wszedłem do środki i je zamknąłem. Podskoczyłem, kiedy odwróciłem się i zobaczyłem Karman stojącą przed mną, z rękami na biodrach.
- Co ty robisz? - zapytała. - Dlaczego po prostu nie mogłeś odejść?
- Nie mam zamiaru odejść, i nigdy nie odejdę- powiedziałem jej. - Powiedziałem ci, że wrócę, więc nie zachowuj się, jakbyś była zaskoczona. Idź szybko spakować swoją torbę.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie możemy tu więcej zostać. Gliny wiedzą, że tu byłem, więc musimy iść, właśnie teraz.
- W takim razie gdzie pójdziemy? - zapytała wzdychając. - Harry, nie chcę wyjechać, to jest mój dom.
- Nie obchodzi mnie to. Wracamy do mojego starego domu, tam jest bezpieczniej.
- Jak to bezpieczniej? Oni wiedzą, że też tam byłeś.
- Wiem, ale nie byli tam od lat, ponieważ mnie tam nie było. Teraz idź spakować torbę.
- Wiedz, że już mnie nie przerażasz.
- Myślę, że potem właśnie będę przerażać cię bardziej, niż teraz.
Dobra, chyba jednak źle zinterpretowaliśmy tamten rozdział :D Ja zrozumiałam, że Karman go wrobiła w tą policję, ale jednak nie xD No ale co, nasz Harry sobie nie poradzi z policją? :D ♥
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem :* Jesteście wspaniałe ♥
Ily ♥
Jestem pewna, że skrzywdzi ją...
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału ! ;** <3
OdpowiedzUsuńSuuuper rozdział xd
Znowu się porobiło, jest mega ciekawie i tajemniczo :) lubię to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńNo nieźle Harry namieszał :) Widzę dużą zmianę w jego zachowaniu i przypuszczam, że już niedługo będzie goręcej między nim a Karman :) Rozdział wspaniały i czekam z niecierpliwością na następny :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńHarry może faktycznie zachował resztki czlowieczeństwa, co mnie cieszy. :) Tak fajnie rozmawiał z tym chłopcem. ❤ Zmienił się bardzo w ciągu tych ostatnich kilku rozdziałów. Widać to chociażby po jego relacji z Karman. Rozmawiają już bardzo swobodnie. Zastanawiam się, czy Karman w ogóle jeszcze się go boi. :D Ja już nie. A przynajmniej nie aż tak, jak w początkowych rozdziałach. ;)
OdpowiedzUsuńBtw, podziwiam Twoje tempo dodawania rozdziałów ostatnio. J.angielski jest moim hobby, ale gdy sama próbowałam tłumaczyć, to pół godziny zajęła mi 1/4 strony. ;3 Dlatego Ciebie podziwiam za to, jak szybko ostatnio dodajesz. ;)
Pozdrawiam i już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. x
Ejj ja też myślałam, że go w to wmieszała, ale ona jedynie chciała mu pomóc. Tak myślałam, że Harry poradzi sobie z tą policją, no bo przecież co to dla niego prawda? :D
OdpowiedzUsuńHmm co się dzieje z Karman, już nie jest tą samą dziewczyną co z początku, czyżby się już od niego .. Jaby to powiedzieć.. 'uodporniła'? O mateńko teraz ciekawe co będzie się działo. Jestem bardzo ciekawa:)
Hej, skarbie. Kiedy next ??? <3
OdpowiedzUsuń