Chapter 6

[Karman's p.o.v]

Kiedy wstałam następnego poranka, coś mi się wydawało. Ptaszki śpiewały, a słońce świecące przez moje okno było jasne, ale coś było nie w porządku. Otworzyłam oczy, ale w najbliższym czasie zamknęłam je, pozwalając im przyzwyczaić się do światła, zanim otworzyłam je ponownie.

Odwróciłam głowę w bok i nie zobaczyłam Harry'ego obok mnie. Prześcieradło było zimne w miejscu, gdzie leżał, kiedy czułam to, przyprawiając mnie o dreszcze w górę kręgosłupa. Musiał wyjść w nocy, podczas, gdy ja spałam, ponieważ mam lekki sen. Musiał wymknąć się po cichu, w innym wypadku bym go usłyszała.

Ziewnęłam i przeciągnęłam się, zanim usiadłam i spojrzałam na ścianę naprzeciw mnie. Zeszłej nocy czułam się niezupełnie komfortowo z nim śpiącym tutaj. Nie dał mi powodu do zaufania, więc nie wiem czy mogę w ogóle mu zaufać. Absolutnie nie mam pojęcia, kim jest ani nic, tylko to, że jest nie planowanym mężczyzną w moim domu.

Wiem, że to było głupie posunięcie, pozwalając mu spać ze mną w łóżku ostatniej nocy, ale byłam tak wstrząśnięta wydarzeniami z poprzedniego dnia, że nie chciałam być sama. To był błąd i nie wydarzy się ponownie. Z łatwością mógłby mi coś zrobić lub nawet mnie zabić, jeśliby chciał. Był w szpitalu psychiatrycznym, był tam z jakiegoś powodu i mam zamiar dowiedzieć się tego prędzej, czy później.

Kiedy usiadłam na łóżku, zaczęłam myśleć o poprzedniej nocy. Przez pierwsze godziny nocy, mogłam go słyszeć mówiącego samego do siebie. Nie mogłam zrozumieć niczego, co mówił, ponieważ brzmiało to jak mamrotanie. Nie wiedziałam, czy mówił przez sen, czy na jawie, ale zgaduję, ze na jawie, ponieważ bardzo często mogłam usłyszeć jego wiercenie się na prześcieradle lub wiercenie się w jego ramionach.

Myślałam, że słyszałam coś, co brzmiało tak, jak metalowe brzęknięcie tak jak poprzedniej nocy, ale nie mogłam rozgryźć, co to było lub skąd pochodziło. Za każdym razem, kiedy się poruszyłam lub przesunęłam na łóżku, hałas się zatrzymywał i mógł być cicho, dopóki jego ciało kuśtykało. Nawet nie minutę później wszystko zaczęło się ponownie.

Poddałam się z moich myśli i westchnęłam, zanim zeszłam z łóżka i wolno podeszłam do mojej szafki. Zmieniłam ubrania, ponieważ nie zmieniałam ich od ostatniego dnia, i podeszłam do drzwi. Były zamknięte, ale pamiętam, że były szeroko otwarte zeszłej nocy. Moje brwi zmarszczyły się, kiedy otworzyłam drzwi i weszłam na środek korytarza.

Zatrzymałam się i nasłuchiwałam jakichkolwiek dźwięków. Nic nie usłyszałam, było wystarczająco cicho, żeby można było usłyszeć muchę. Wzruszyłam ramionami i poszłam na przód do łazienki, gdzie wyszczotkowałam zęby i umyłam twarz.

Westchnęłam, kiedy spojrzałam w lustro. Nadal wyglądałam strasznie i byłam podbita, a teraz miałam worki pod oczami. Zero na czole jeszcze było i wyglądało gorzej, niż wczoraj. Miałam straszną migrenę i moje wargi i usta były jeszcze popękane.

- Jesteś taka szkaradna - powiedziałam do siebie, kręcąc głową.

Wywróciłam oczami do mojego odbicia i otworzyłam szafkę z lekarstwami i wzięłam dwie kolejne tabletki przeciwbólowe. Wsadziłam je do ust i pochłonęłam, zanim odwróciłam się i wyszłam z łazienki. Zaczęłam schodzić w dół korytarza, ale zajrzałam do pokoju mojego brata, aby upewnić się, że Harry tam nie węszył albo coś.

Zamknęłam te drzwi i kontynuowałam chodzenie po korytarzu i wolno zaczęłam schodzić po schodach. Światła w kuchni były włączone, powodując, że tam poszłam. Pierwszym co zobaczyłam, był mój telefon leżący na ladzie, rozbity i potrzaskany ma milion kawałeczków.

Podeszłam do niego i prychnęłam. Harry mógł być jedyną osobą, która mogła to zrobić, oprócz mnie, ale ja tego nie zrobiłam, więc on musiał. Spojrzałam na telefon domowy i zobaczyłam, że jest odłączony. Kabel był odcięty, a telefon także był rozwalony.

- Co się dzieje? - zadałam sobie pytanie, pocierając nasadę nosa. - Może tylko wyobrażasz  sobie te rzeczy.

Zostałam odcięta przez kogoś pukającego do drzwi. Wyszłam z kuchni i zaczęłam kierować się do drzwi, ale spojrzałam w stronę schodów, kiedy usłyszałam czyjeś bieganie. Harry w pośpiechu zszedł ze schodów. Jego oczy pokazywały panikę. Złapał mnie za ramiona, pociągnął do szafy i otworzył drzwi.

- Wejdź tam i nie wychodź, dopóki ci nie powiem - powiedział o mnie, wpychają mnie do środka. - Słyszałaś, co powiedziałem.

Zamknął drzwi, zostawiając mnie w ciemnym pokoju z samą sobą. Usłyszałam, że osoba puka do drzwi jeszcze raz, zanim się otwarły i usłyszałam kroki. Mój oddech szarpnął, kiedy usłyszałam czyjeś mówienie.

- Karman kochanie, dlaczego nie odbierasz telefonów?  - Rozpoznałam ten głos, to była moja ciotka Laurie. - Karman? Kochanie, gdzie jesteś?

Dźwięk wystrzału rozszedł się echem po całym domu. Dyszałam i podskoczyłam, kiedy usłyszałam głośne grzmotnięcie podążające za strzałem. Szybko otwarłam drzwi i krzyknęłam na widok przede mną. Moja ciotka leżała nieruchomo na środku podłogi z dziurą od kuli w piersi, podczas gdy Harry klęczał obok niej, sprawdzając, czy ma puls.

- Karman, myślałem, że powiedziałem ci, żebyś tam została! - krzyknął, wstając i podchodząc do mnie. - Jesteś tak cholernnie uparta, wiesz o tym?

Całkowicie go zignorowałam i upadłam na kolana obok niej.

- Ciociu Laurie? Proszę, obudź się... Proszę... Cholera, powiedziałam wstań!

- Karman. ona nie żyje. Po prostu się zamknij i przestań ryczeć! - powiedział Harry ciągnąc mnie pod pachami, abym wstała.

- Zabiłeś ją... powtórzyłam, moje oczy się rozszerzyły. - Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu ją zabiłeś...

Chwycił moją twarz w dłonie i mocno ścisnął policzki.

- Tak, zabiłem ją. To nie jest aż tak wielki problem, uspokój się.  Przesadzasz.

- Przesadzam? - krzyknęłam. - Moja ciotka leży martwa na podłodze, jak to to nie jest wielka sprawa? Dlaczego w ogóle to zrobiłeś?

- Ona była zagrożeniem. Mogła tu wejść i mnie zobaczyć i zadzwonić na policję lub do tego... miejsca. Ja nie mogę tam wrócić Karman, nie mogę. To dlatego ją zabiłem.

- Jesteś pieprzonym psychopatą!

Podniosłam rękę do ust po tym, jak to powiedziałam. Jego twarz opadła, kiedy puścił moją twarz. Nawet nie kilka sekund później był ponownie wściekły. Jego twarz zrobiła się czerwona, zanim podniósł rękę i uderzył mnie mocno w policzek. Dyszałam i ujęłam mój policzek, kiedy spojrzał w dół na swoje buty.

- Nie jestem psychopatą... - wyszeptał.

- Harry, nie miałam tego na myśli.

- Nie obchodzi mnie to. Podnieś ją.

- Co? - Zapytałam.

- Powiedziałem, że masz ją podnieść.

- Dlaczego?

- Musimy pozbyć się jej ciała, Karman. Jesteś głupia? Nie możemy tak po prostu zostawić jej leżącej na środku podłogi, teraz możemy? - uśmiechnął się spoglądając na ciało.

- Nie chcę.

- Cholera Karman, podnieś do góry jej ciało!

Szybko kiwnęłam głową i uklękłam obok niej. Kładę ręce pod jej plecy i kolana, zanim niepewnie wstałam. Harry tylko na mnie przytaknął i otwarł frontowe drzwi szeroko, więc mogłam łatwo wyjść na zewnątrz. Harry wyszedł przede mną i sprawdził, upewniając się, że nikogo nie ma za zewnątrz, zanim wrzucił mnie do mojego samochodu, który był zaparkowany na podjeździe.

- Co mam zrobić z... nią?

Wywrócił oczami.

- Daj ją do bagażnika, gdzie indziej pójdzie?

- Nie położę jej w bagażniku, Harry.

- Nie słyszałaś, co powiedziałem? Włóż ją do bagażnika, albo cię skrzywdzę. Gorzej, niż ostatnim razem, mogę ci to obiecać.

Skinęłam głową na jego słowa i poszłam do tyłu samochodu. Trzasnęłam otwierając bagażnik i nawet jeśli myślałam, że tego nie chcę, wolno położyłam w środku jej ciało. Posłałam jej ostatnie spojrzenie, zanim zamknęłam bagażnik i zobaczyłam Harry'ego stojącego przy drzwiach kierowcy, uśmiechającego się do siebie.

- Więc, na co czekasz? Wsiadaj.

6 komentarzy:

  1. Zajebisty!!!!! Czekam na next <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze cudnie !! Next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Płaczę, cholera, płaczę. Boję się, jestem roztrzęsiona... To po prostu straszne. A wszystko zaczęło się od zabicia ciotki Karman. Harry, jak mogłeś!
    To wszystko jest dla mnie takie nowe, świeże... Przeraża mnie i przytłacza... Okay. Był zły Harry, bad boy Harry, władczy Harry... Ale nigdy Harry - uciekinier ze szpitala psychiatrycznego! Jest tutaj taki nieprzewidywalny, przerażający. Nigdy nie wiesz, co powie czy jak się zachowa. Nie mam pojęcia, co takiego dzieje się w jego głowie, ale to na pewno nic dobrego! Czytałam i czytam wiele różnych opowiadań, ale żadne jeszcze nie wzbudziło we mnie takich emocji! I tutaj ogromny szacunek dla autorki i tłumaczki. ♥
    *głęboki wdech i wydech*
    Emocje już trochę opadły, co nie zmienia faktu, że w dalszym ciągu nie mogę pozbierać się po tym, co przeczytałam. Boję się, a jednocześnie tak cholernie chcę wiedzieć, co będzie dalej. Harry! Czego ty w ogóle chcesz od Karman? Oto jest pytanie. Pytanie bez odpowiedzi.
    Pozdrawiam i przepraszam a opóźnienie. Rozumiesz. Szkoła, lenistwo, jeszcze raz szkoła... ;) ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. CHOLERA!
    STYLES, CZEMU ZABIŁEŚ CIOCIĘ KARMAN?
    POJEBAŁO CIĘ CZY COŚ?
    Jezu, dziękuje Ci, że tłumaczysz tego bloga ♥
    Dziewczyna świetnie pisze ♥
    Czekam na kolejny rozdział, przetłumaczony przez Ciebie ♥

    http://the-last-two-months-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurcze, tego to się nie spodziewałam.. zabił ja ?! Jejku to coraz bardziej zaczyna mnie przerażać 0.o ale chce się czytać więcej ;dd mam taką małą nadzieję, że się zmieni pod wpływem Karman, ale to tylko takie moje małe przypuszczenia :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń