[Harry's p.o.v]
Było teraz kilka dni później i najmniej mówiąc, Karman na mnie nie zerknęła. Nie do końca mnie ignorowała, ale nie lubię tego. Zacząłem się zastanawiać, czy zrobiłem coś nie tak. Naprawdę nie pamiętam co się stało, ale mam nadzieję, ze nie zrobiłem nic zbyt złego.
Była w swoim pokoju, zablokowana cały dzień i całą noc. Pozmieniała naokoło, zamiast ciemnych zasłon i kołdry, zmieniła je na białe, żeby można było 'rozjaśnić miejsce'. Nie byłem do końca przekonany do tego całego białego schematu, lubiłem miejsca wyglądające mrocznie.
Dom miał ciemne wnętrze z wyjątkiem ścian i ponieważ Karman zostanie tu ze mną przez jakiś czas, zdecydowałem, że byłoby dla niej w porządku, żeby mogła zmienić pokój tak, jak tego chciała. Chciałem jej komfortu, ponieważ nie chciałem, żeby zaczęła marudzić, jak to ona tęskni za domem.
Zmieniłem wnętrze domu po śmierci mojej rodziny, ponieważ nie podobało mi się to. Wnętrze domu było pętlą kolorów, a ja tego nie lubiłem, więc zamieniłem to na ciemność, nawet jeśli głosowi się to nie podobało. On jest niezależny ode mnie, ale nie zawsze się we wszystkim zgadzamy.
- Powinieneś po prostu zostawić dom tak, jak jest. Twoja rodzina urządziła go w ten sposób i właśnie to, że odeszli nie oznacza, że powinieneś zmieniać cokolwiek dookoła. Nawet jeśli twoja osobowość jest ciemna, nie musisz robić domu ciemnego.
To jest to, co mi powiedział, ale ja się z nim nie zgadzałem. Można by ocenić, że skoro jest w mojej głowie, moglibyśmy myśleć w ten sam sposób, ale to tak nie działa. On jest swoją własną osobą i ja też.
Moje myśli zatrzymały się dryfując wokół Karman, kiedy usiadłem na kanapie. Nie rozmawiałem z nią od czasu drugiej nocy i będąc uczciwym, zaczynało mnie to wkurzać. Robię się tu samotny i jedyną osobą do dotrzymania towarzystwa jest ona. Cóż, jestem ja sam, głos, ale nie lubię z nim rozmawiać, chyba że muszę.
- Powinienem po prostu pójść do jej pokoju - powiedziałem do siebie. - Może mnie nie ignoruje, może być chora albo coś. Nie ma powodu, żeby być na mnie zła albo wkurzona, prawda?
Skinąłem do siebie i wstałem, kierując się na korytarz, gdzie były nasze pokoje. Chciałem zobaczyć, co z nią było nie tak. Tak naprawdę mi na niej nie zależało, ale nie lubiłem być ignorowany. Zawsze nienawidziłem być ignorowany, ponieważ byłem ignorowany przez prawie całe moje życie.
Kiedy dotarłem do jej sypialni, milczałem i przycisnąłem ucho do drzwi. Mogłem usłyszeć jej rozmowę do siebie, ale była cicho. Mówiła wystarczająco głośno, żebym mógł ją usłyszeć, ale nie mogłem zrozumieć co mówiła.
Zapukałem do drzwi.
- Karman?
- Czego chcesz?
- Mogę wejść? - zapytałem. - Chcę tylko porozmawiać.
- Drzwi są otwarte.
Odkręciłem gałkę i otworzyłem drzwi wchodząc. Karman siedziała na swoim łóżku, pisząc w dzienniku, który znalazła będąc tutaj. Przestała pisać, kiedy podszedłem do jej łóżka i usiadłem przed nią. Zamknęła dziennik i położyła go za sobą, więc nie mogłem do niego dotrzeć.
- Co jest?
- Dlaczego mnie ignorujesz? - zapytałem. - Ignorowałaś mnie.
Pokręciła głową.
- Nie, nie ignorowałam cię.
- Tak, ignorowałaś - westchnąłem. - Byłaś tutaj od czasu tamtej nocy. Zazwyczaj nie wychodzisz z pokoju i zazwyczaj nie rozmawiasz ze mną i nie patrzysz na mnie, cóż, do teraz. Co zrobiłem?
- Nic nie zrobiłeś.
- Wiec dlaczego się tak zachowujesz?
- Tamtej nocy... Po prostu myślę, że mnie zawiodłeś - wzruszyła ramionami.
- Co zrobiłem?
- Nie pamiętasz?
- Wszystko co pamiętam, to żebyś przymierzyła tamte majtki, które znalazłem wracając do twojego pokoju w twoim domu.
- Taa, przymierzyłam je - westchnęła, patrząc na swoje kolana. - Ale ty... dotykałeś mnie.
- Dotykałem cię? - zapytałem. - Co masz na myśli?
- Nie pamiętasz niczego, co się stało?
Potrząsnąłem głową.
- Nie, naprawdę nie. Nie wiem co się stało, ale wyjaśnij mi?
Szczerze, nie pamiętam co się stało. Mój rozum wrócił po tym, jak zobaczyłem ją wychodzącą z pokoju tamtej nocy, ale pragnę móc pamiętać, ponieważ nie lubię widzieć jej tak, jak teraz.
- Dotykałeś mnie.. wiesz - powiedziała, drapiąc się po szyi. - Tam na dole.
- Nie bądź tym skrępowana, po prostu powiedz mi co zrobiłem.
- Właśnie ci powiedziałam - wywróciła oczami. - Powiedziałam, że dotykałeś mnie tam na dole, nie próbuję być tym skrępowana. Nie podobało mi się to i nie chcę, żeby to się powtórzyło.
- Więc nie podobało ci się to?
- Nie Harry, nie podobało.
- Och cóż, przepraszam.
Po tym w pokoju zapadła cisza. Bawiła się bransoletką na nadgarstku, kiedy się na nią patrzyłem. Wydawała się być poważna całą tą sytuacją, a ja tylko pragnąłem móc pamiętać, co się wydarzyło.
- Jej się to podobało, Harry. Ona cię po prostu okłamuje.
- Naprawdę?
- Tak, czy to nie jest oczywiste? - zaśmiał się. - Nie widziałeś jak drżała, kiedy ją dotykałeś?
- Nie pamiętam niczego, co się wydarzyło - westchnąłem. - Nie pamiętam co robiła.
- Nie pamiętasz, ponieważ przejąłem twój umysł - powiedział do mnie. - To dzieje się cały czas, tylko tego nie pamiętasz. Nie pozwól jej kłamać, podobało jej się.Po tym jak wybiegła z pokoju, wróciła do łazienki i zaczęła odtwarzać w głowie to, co się wydarzyło.
- Jak wyobrażanie sobie tego ponownie?
- Tak - powiedział. - To jest to, co robiła, więc nie siedź tutaj i pozwalaj jej mówić, że jej się nie podobało, ponieważ jej się podobało.
- Wiem, że tak.
- Znowu rozmawiasz z głosem? - spytała nagle Karman.
Skinąłem.
- Taa. Wszystko w porządku z twoimi palcami? Z tymi, które były złamane.
- Nie wiem, jeszcze nie zdjęłam usztywniacza, ani nic.
- Pozwól mi zobaczyć swoje palce - powiedziałem jej. - Pozwól mi jej zobaczyć.
Potrząsnęła głową.
- Nie, Harry. Wszystko z nimi w porządku.
Nie rozumiem jej. Nie lubi, kiedy jestem zły i przerażający, ale kiedy próbuję być opiekuńczy wobec niej, też tego nie lubi. Czego ona ode mnie oczekuje, że zrobię? Czasem jest zmieszana i to jest irytujące.
- Cholera, Karman, po prostu pozwól mi zobaczyć twoje głupie palce!
Jej oczy się rozszerzyły na dźwięk mojego głosu i szybko zawiesiła swoją rękę przede mną. Chwyciłem ją i spojrzałem na jej palce, które jeszcze były trzymane razem przez usztywnienie. Zamierzałem sprawdzić jej palce innego dnia, ale zapomniałem to tym.
- Proszę, nie zrań ich - błagała. - Już wystarczająco bolą.
- Nie zamierzam ich skrzywdzić - powiedziałem jej. - Naprawdę nie obchodzą mnie twoje palce, po prostu chcę się upewnić, że nie ma z nimi problemu ani nic. Mogłem się mniej przejmować twoimi głupimi palcami, ale nie zamierzam ich skrzywdzić i sprawić, ze będą gorsze, niż już są.
Wzdrygnęła się, kiedy zdjąłem usztywnienie i też nie byłem z tym ostrożny. Wkurzyła się na mnie i nie obchodziło mi to, czy robię jej krzywdę, ona musi być zraniona.
- Możesz nimi poruszać? - zapytałem kładąc usztywniacz na łóżku.
- Taa - skinęła, ruszają palcami, ale krzywiąc się. - Trochę jakby boli.
- Prawdopodobnie będą boleć przez jakiś czas - powiedziałem. - Powinnaś później przyłożyć do nich lód, więc opuchlizna powinna trochę zejść. Możesz zrobić to później, kiedy wrócimy.
- Gdzie jedziemy?
- Na zakupy spożywcze, całe jedzenie tutaj jest prawdopodobnie zepsute. Nie byłem tutaj przez długi czas - powiedziałem. - Przygotuj się i zmień ubrania.
- Co jest nie tak z moim ubiorem?
- Nadal jesteś w swojej piżamie i masz inne rzeczy, jeśli myślisz, że pozwolę ci wyjść z tego domu ubranej w te szorty.
Nie miała zamiaru nosić tych ubrać, nie mogłem do tego dopuścić. Jej szorty zakrywały jej, powiedzmy dół i odsłaniała za dużo dekoltu przy topie, który miała na sobie, na który się nie uskarżałem. Nie jestem zboczeńcem ani nic, ale miała niezłą klatkę piersiową.
- Cokolwiek - prychnęła. - W takim razie wyjdź, to się przebiorę.
Skinąłem i opuściłem pokój, zamykając drzwi, dając jej trochę prywatności. Nie wiem dlaczego jest przy mnie nieśmiała, ale gdybym był w jej butach, byłbym prawdopodobnie w tej samej sytuacji. Nie mogłem pozwolić, żeby jacyś obcy dostrzegli u mnie zmianę, szczególnie ludzie, którym uciekłem ze szpitala psychiatrycznego.
Wyszła z pokoju kilka minut później, ubrana w inne ubrania, z których byłem zadowolony. Miała szary top i dżinsy, które sprawiały, że jej tyłek dobrze wyglądał, nie żebym patrzył czy coś.
- Przebrałam się. Teraz jesteś szczęśliwy?
- Taa - skinąłem. - Chodźmy, zanim zrobi się późno.
Pchnęła mnie z drogi i poszła w dół korytarza, nie myśląc żeby się odwrócić i zobaczyć, czy za nią podążałem. Szybko ją dogoniłem, ale potrząsnąłem głową i zmusiłem się, żeby spojrzeń na przód.
- Muszę przestać ją sprawdzać - powiedziałem do siebie. - To jest złe.
- Co? - zapytała, kiedy przestała iść. - Kogo sprawdzać?
- Nikogo, nikogo - westchnąłem. - Po prostu chodźmy, w porządku?
- Dobrze - skinęła, zatrzymując się, kiedy dotarliśmy do wejścia. - Mam pytanie, dlaczego ty idziesz?
- Dlaczego miałbym nie iść?
- Nie próbujesz nie być złapanym? - zapytała. - Mam na myśli, wychodzisz do miejsca publicznego, tam gdzie są ludzie. Dużo ludzi. Dlaczego po prostu nie zostaniesz tutaj i nie pozwolisz mi pójść?
- Karman, myślisz, że jestem głupi? Nie pozwolę ci wyjść samej, możesz próbować uciec. Wszystko będzie dobrze, nie zostanę złapany. Chodźmy, przysięgam, że nie zostanę złapany.
Wow, boski rodzial *.* Czekam na next ; D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tych ich zakupów...
OdpowiedzUsuńCudny rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
M
OdpowiedzUsuńE
G
A
R
O
Z
D
Z
I
A
Ł
Nadrobiłam poprzednie rozdziały, także już jestem na bieżąco:)
OdpowiedzUsuńPoprzedni rozdział zapowiadał, że w tym może coś się wydarzyć, ale niestety tak się nie stało ;d Poniekąd widać, że Karman już nieco przyzwyczaiła się do Harrego, ale nadal ma tą niepewność,że coś może jej zrobić. Przeczuwam, że coś może wydarzyć się podczas tych ich wspólnych zakupów:)
Pozdrawiam :*
Teraz Karman mnie denerwuje, a Harry (paradoksalnie) ma rację. :/ Z jednej strony potrafię zrozumieć Ją, ale z drugiej Harry też ma dużo racji. Nie powinna być taka opryskliwa. :/
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy, mimo że dość spokojny. Sądzę, że te rozdziały, których akcja rozgrywa się w domu Harrego, właśnie takie będą, ale mogę się mylić. Na tych zakupach może być bardzo ciekawie. :D
Pozdrawiam. ❤
Meeeega
OdpowiedzUsuńDziwna ta relacja między nimi, ale rozdział naprawdę genialny!:*
OdpowiedzUsuń