Chapter 29

[Harry's p.o.v]

Pokój miał ten sam zapach, jaki miał ostatniego razu, kiedy tutaj byłem, co było jakiś czas temu. Sprzątam tutaj raz na jakiś czas, ponieważ widocznie czasami się to zdarza, ale nigdy tego nie pamiętam. Powinienem wiedzieć, czy posprzątałem pokój, powinienem to pamiętać.

Mogłem usłyszeć, jak Karman krzyczała moje imię, ale wiedziałem, że nadal była na dole. Nie chcę jej teraz widzieć, może później, ale nie teraz. Czuję się źle z tym, że tak na nią nakrzyczałem, ale czy można mnie za to winić? Wszystko wydarzyło się tak szybko, nie wiedziałem jak mam zareagować. Nie mam zamiaru być z tym delikatny, oboje winią mojego tatę za zrobienie tego. Miałem powód, żeby tak na nią naskoczyć.

- Jesteś teraz szczęśliwy? - zapytałem głosu. - Sprawiłeś, że na nią nakrzyczałem, a ona płacze, wiem, że tak. Jesteś teraz szczęśliwy?

Zachichotał, ale nie odpowiedział na moje pytanie. Westchnąłem i się poddałem, ponieważ wiedziałem, że nie zamierzał nic więcej powiedzieć. Zawsze tak robi. Kiedy zadaję mu pytanie, na które faktycznie chcę, żeby mi odpowiedział, nie odzywa się do mnie przez dłuższy czas. Chociaż to nie jest zła rzecz, że do mnie nie mówi.

Podszedłem do starego łóżka moich rodziców, które było w tym samym stanie, w którym zostawił je mój ojciec, zanim umarł. Nie chciałem niczego zmieniać, nawet jeśli nie podobało mi się na nim kołdra i prześcieradło. Jeśli mój tata zostawił to w taki sposób, to zostanie to w ten sposób.

Usiadłem na łóżku i przebiegłem ręką po białej kołdrze. Nigdy nie lubiłem białego koloru, jest po prostu zbyt jasny jak na mój gust. Jak wiele razy mówiłem mojej mamie, że nie podobał mi się ten kolor na łóżku, powiedziała mi, że to był ich  pokój, mojej mami i taty, i zamierzali go zatrzymać w ten sposób. Teraz jestem zadowolony, że zachowali pokój tak, jak to zrobili, to przypomina mi o tym, jacy byli. Ich styl mówił o nich.

Mój wzrok przesunął się w stronę szafy. Kiedy byłem młodszy, mój ojciec zawsze mi kazał do niej nie podchodzić, ale ze mną będącym tak młodym, nie podchodziłem do szafy, ponieważ nie chciałem wpakować się w kłopoty, ale teraz mam dwadzieścia lat, powinienem być w stanie podejść do niej, jeśli tego chciałem. Nie ma tu mojego ojca, żebym się więcej wpakował w tarapaty, więc co mi szkodzi teraz do niej podejść?

Wstałem i przeszedłem krótki dystans do wielkiej szafy i otworzyłem ją. Nic od razu nie przykuło mojej uwagi, ale kiedy spojrzałem w dół, zobaczyłem pudło, które miało etykietkę, która mówiła "Nie Otwierać".

Wiedziałem, że to pudło tu było, ale nigdy nie myślałem, żeby do niego zajrzeć, ponieważ to nie była moja sprawa. Wiem, że powiedziałem, że nigdy nie podszedłem do szafy, ponieważ nie chciałem się pakować w kłopoty, ale to nie znaczy, że się nie zakradałem, kiedy nie było taty. Wiedziałem, że mama nigdy nie zaglądała do pudła, bo podsłuchałem, jak krzyczał na mamę, że ma go nie otwierać pewnej nocy kilka lat temu.

- Śmiało, otwórz je.

Posłuchałem tego, co do mnie powiedział i usiadłem na dywanie. Sięgnąłem do przodu i podniosłem małe pudełko, które było ukryte w rogu. Nie miało blokady, co sprawiło, że zastanawiałem się dlaczego mój ojciec tak je zabezpieczał, skoro tak naprawdę nie marnował czasu na zablokowanie go ani nic.

Gdy wziąłem głęboki oddech, zdjąłem pokrywkę od pudełka. W środku zobaczyłem kilka zdjęć, na których była znajoma dziewczyna. Moje brwi się zmarszczyły, kiedy podniosłem jedno z nich i na nie spojrzałem. Sapnąłem, to nie była tylko jakaś przypadkowa dziewczyna na zdjęciu, to była Karman. Ty było, kiedy miała dopiero co dziesięć lat i to wtedy zdałem sobie sprawę, że głos miał racje, mój tata to zrobił.

Poczułem wstręt, ale poczułem coś jeszcze, czego nie potrafiłem opisać. Smutek? Złość? Nie wiem, ale nie podobało mi się to uczucie. Rozdarłem zdjęcie i wrzuciłem je do pudełka, które schowałem z powrotem do szafy, zanim ją zatrzasnąłem, odgłos rozniósł się echem po korytarzu. Nie minutę później, usłyszałem szybkie i spanikowane kroki Karman biegnące po schodach, później przez korytarz.

- Harry? - zawołała, delikatnie pukając w drzwi. - Możesz wyjść? Proszę, nie chcę być sama.

Otworzyłem drzwi, ponieważ nie chciałem, żeby zdenerwowała się bardziej, niż już była. Gdy zobaczyła mój stan załamania, w którym byłem, cicho sapnęła. Płakałem i nawet nie wiedziałam, dopóki nie starła moich łez swoimi kciukami. Ostatnią rzeczą, którą się spodziewałem, że zrobi, było poniesienie mnie tak, jak jej zawsze robiłem.

- Jesteś silna - uśmiechnąłem się, patrząc na nią do góry. - Moja księżniczka jest taka silna.

Wzruszyła ramionami.

- Nie ważysz dużo.

Zaprowadziła mnie po chodach z powrotem na dół. Potrzebowała czasu, żeby się nie mogła przypadkowo potknąć i spaść ze schodów. Ona jest zawsze taka ostrożna, to jest jeszcze jedna rzecz, którą w niej lubię. Ona zawsze chce uszczęśliwić wszystkich dookoła, nawet jeśli sama teraz potrzebuje pocieszenia, nie ja. Po tym tak znaleźliśmy się u dołu schodów, na szczęście bez upadku, wzięła nas do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie.

- Słuchaj, wcześniej...

- Nie, proszę nie mów o tym - uciszyłem ją. - nie mów o tym, w porządku? Nie mów więcej o tym, co się stało, chyba że będziemy musieli albo chcieli.

Skinęła i spojrzała w dół na swoje kolana. Wiedziałem, że coś ją niepokoiło, ale nie chciałem zatrzymywać na niej spojrzenia, nie chciałem, żeby myślała, że się gapiłem. To było około minuty później, kiedy poczułem, że coś uderzyło w mój prawy policzek. Spojrzałem na nią i zobaczyłem szybki ruch jej oczu na moje kolana. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że rzuciła we mnie tamponem, co wywołało u mnie chichot.

- Dlaczego mnie nim rzuciłaś? Nie potrzebuję go.

- Wiem, że nie potrzebujesz, ale...

- Masz okres? - zapytałem. - Nie musisz się tym krępować, Karman. To jest ten czas w miesiącu?

- Taa - zarumieniła się.

- I potrzebujesz, żebym cię po jakieś zabrał? - stwierdziłem. - W porządku, możemy pojechać. Nie jest zbyt późno, jestem pewien, że sklepy nie są jeszcze pozamykane. Idź się ubrać, jesteś w połowi naga.

- Ty też, jesteś w samych bokserkach.

- Cóż, przynajmniej nie mam okresu - droczyłem się, zanim wstałem. - Karman ma okres, Karman ma okres-

- Zamknij się! - bardziej się zarumieniła.

Rzuciła we mnie poduszką z kanapy, uderzając w moją głowę. Wydąłem na nią wargi, ponieważ zrobiła bałagan z moimi włosami, nawet jeśli wcześniej miałem szopę na głowie. Uśmiechnęła się i pobiegła do swojego pokoju, żeby się ubrać. Też się uśmiechnąłem, ponieważ nikt więcej nie jest smutny, wszystko w tym momencie jest dobrze, ale nie jestem pewien, jak długo to potrwa, dopóki wszystko znowu legnie w gruzach.

To pierwszy i ostatni na dzisiaj, nie dam rady dodać jeszcze jednego xD Kolejny jutro :)) Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednimi rozdziałami! ;*
A co do zachowania Karman... To było cholernie słodkie, że go wzięła na ręce :D

5 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział. Błagam dodaj szybko next

    OdpowiedzUsuń
  2. Na miejscu Karman bałabym się kogoś, kto próbowałby mnie zabić xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej świetny świetny rozdział!!
    Czdkam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Szczegóły znajdziesz na stronie http://you-are-the-only-one-ff.blogspot.com/ :)
    PS Rozdział cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział. Ta akcja na końcu najlepsza!:) zachowują się trochę dziwnie, ale co tam...<3

    OdpowiedzUsuń