Chapter 7

[Karman's p.o.v]

Moje ciało szarpnęło do przodu w fotelu, kiedy nacisnął na pedał gazu. Otworzyłam oczy, spojrzałam za okno i zobaczyłam, że zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle. Mogłam usłyszeć, jak ciało mojej ciotki uderza w tył bagażnika, kiedy się zatrzymał, sprawiając, że się zakręciłam. Wciąż nie mogłam ogarnąć tego wszystkiego w mojej głowie. Nie mogę uwierzyć, że on zabił moją ciotkę, nie miał powodu, żeby zrobić to w pierwszej kolejności.

- Harry, gdzie jesteśmy? - spytałam go.

- Idź z powrotem spać.

- Zadałam ci pytanie, gdzie jesteśmy?

- Czy ma to znaczenie? - warknął, ruszając do przodu, kiedy światło zmieniło się na zielone. - Powiedziałem ci, żebyś poszła z powrotem spać.

- Dlaczego chcesz, żebym znowu poszła spać?

- Żebyś przestała mówić, a rzeczywiście było spokojnie, dopóki nie wstałaś.

- Nie zamierzam znowu iść spać - potrząsnęłam głową. - Teraz powiedz mi gdzie jesteśmy albo otworzę drzwi i wytoczę się z samochodu.

- Nie możesz, załączyłem blokadę dla dzieci na wszystkich drzwiach, z wyjątkiem moich, ponieważ wiedziałem, że w końcu to powiesz - uśmiechnął się głupawo. - A zresztą , wiem, że tego nie zrobisz, ponieważ jesteś dzieckiem. Zbyt bardzo się boisz, żeby tak zrobić.

Sapnęłam.

- Cokolwiek. Powiedz mi, gdzie jesteśmy, Harry. Ja nie żartuję, powiedz mi.

- Nie zamierzam powiedzieć ci gdzie jesteśmy, ale powiem ci, że jesteśmy około czterech godzin od twojego domu - powiedział mi.

- Byliśmy w samochodzie przez cztery godziny?

Skinął.

- Zasnęłaś zaraz po tym, jak opuściliśmy twój dom. Faktycznie myślałem, że straciłaś przytomność czy coś, ale nie śpisz, więc zgaduję, że jest z tobą w porządku. Jeszcze uderzyłaś głową w deskę rozdzielczą.

- To wyjaśnia, dlaczego boli mnie głowa - jęknęłam.

Po tym nic do mnie nie powiedział. Kolejne minuty przeleciały w ciszy, zanim nie mogłam już tego znieść. Podniosłam się i włączyłam radio, ale Harry szybko pacnął moją rękę.

- Zostaw wyłączone.

- Dlaczego? - spytałam. - Może chcę tego posłuchać.

- Cóż, ja nie, więc nie będziemy słuchać niczego.

- Dobrze - westchnęłam, opierając głowę ponownie na oknie. - W takim razie mów albo coś, ponieważ jest za cicho.

- Co chciałabyś, żebym powiedział?

 - Mogę zadać ci pytanie? - spytałam go.

- Pewnie, dawaj.

- Obiecujesz, że odpowiesz na moje pytanie?

- Chyba... - wzruszył ramionami.

- Dlaczego to zrobiłeś?

- Co robiłem? - zapytał, wywracając oczyma. - Jaśniej, zaczynasz mnie drażnić.

- Dlaczego zabiłeś moją ciotkę?

- Karman, przecież ci powiedziałem, dlaczego - westchnął. - tak, jak powiedziałem wcześniej, była zagrożeniem. Mogła zadzwonić na policję lub do tego cholernego szpitala, jeśliby mnie zobaczyła. To jest powód, dla którego ją zabiłem, w porządku?

- Przecież niczego ci nie zrobiła.

- Tak, zrobiła - warknął. - Nie powinnaś była mówić mi, że niczego mi nie zrobiła, ponieważ zrobiła.

- Co zrobiła? - zapytałam.

- To nie twoja sprawa, Karman.

- Tak, jest. Harry, ona była moją ciotką, myślę, ze to moja sprawa.

- Dobra, chcesz wiedzieć? - zapytał, skinęłam. - Kiedy tylko uciekłem ostatni raz, próbowałem znaleźć twój dom. Była straszna burza, więc poszedłem do najbliższego domu i zanim wiedziałem dostałem czymś w głowę i zostałem znokautowany. Kiedy się obudziłem, wszystko co pamiętam, to zobaczyłem ją stojącą na werandzie uśmiechającą się do mnie głupawo i zabrano mnie z powrotem do tego miejsca. Karman, odesłała mnie z powrotem, a ja nie chciałem wracać.

- Ona naprawdę to zrobiła? - zapytałam marszcząc brwi. - Może ona się po prostu bała, ale dlaczego jednak miałaby się wywyższać? Harry, przepraszam... ona nigdy nic o tym nie mówiła. Po prostu nie mogę uwierzyć, że to zrobiła.

- Cóż, zrobiła to i jeszcze zapłaciła za to. Powiedziałem jej, że się na niej zemszczę i zrobiłem to, to wszystko w tej sprawie - powiedział. - Teraz przestań trochę o tym mówić.

Skinęłam, ponieważ wydawał się zdenerwowany, nie chciałam doprowadzić go do szału. Jechaliśmy chwilę, tylko miękki szum silnika napełniał prawie cichy samochód. Nie mogłam zauważyć, jak byliśmy coraz dalej i dalej od cywilizacji.

Kiedy wyjrzałam za okno, nie zobaczyłam żadnych domów. Wszystko, co widziałam, to były drzewa, kiedy jechaliśmy po opustoszałej drodze, zanim zupełnie zatrzymał samochód. Spojrzałam na niego i widziałam go patrząc przez moje okno. Powoli odwróciłam głowę do miejsca, na które patrzył, tylko żeby zobaczyć budynek.

- Harry, co to za miejsce? - spytałam.

- To jest szpital - było wszystkim, co powiedział, ale wiedziałam, o czym mówi.

- Dlaczego tutaj jesteśmy? - zapytałam odwracając się do niego.

- Nie wiem, to jest w drodze do miejsca, gdzie jedziemy, pomyślałem, że ci pokażę - wzruszył ramionami.

Spojrzałam z powrotem na budynek i nieco zrozumiałam, dlaczego nie chce tam wracać. Budynek z zewnątrz wyglądał przerażająco, co mnie zbłądziło, jak to wygląda w środku. Z miejsca, gdzie siedzieliśmy, widziałam dwóch strażników stojących przy głównej bramie, jeśli zmrużyłam oczy.

Był tam płot otaczający cały zakład, który wyglądał jak pastuch elektryczny. Mogłam zamglenie zobaczyć, że wszędzie są kamery, ale jeśli to nie przeszkadza Harry'emu, za bardzo o tym nie myślę. Biorą tutaj bezpieczeństwo bardzo poważnie, dodając tylko bardziej na moją ciekawość, jak on uciekł.

- Harry, jak wydostałeś się z tego miejsca? Jak przeszedłeś przez ogrodzenie i strażników bez ran lub złapania? - zapytałam go.

- Strażnicy nie byli problemem. Powiedziałem wcześniej, że łatwo było uciec, pamiętasz? Nie wyszedłem bez pobić i strzałów, to wszystko, co mam do powiedzenia.

Zaczął ponownie jechać, zanim mogłam cokolwiek powiedzieć. Westchnęłam i ponownie położyłam głowę o okno i zamknęłam oczy. Nie wiedziałam, że zasnęłam, aż poczułam, jak Harry szturcha moje ramię kilka minut później. Pozwoliłam moim otwartym oczom zatrzepotać, kiedy ziewnęłam i się przeciągnęłam.

Harry zgasił samochód, zanim otworzył swoje drzwi i wyszedł. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że jesteśmy na moście, pośrodku niczego. Nie jeździły żadne samochody, a w przestrzeni nie widziałam żadnych świateł, co sprawiało, że czuję się niekomfortowo. Odpięłam pas i usiadłam w fotelu, kiedy oddychałam, aż usłyszałam, jak Harry mówi moje imię i uderza w tylną szybę. Odwróciłam się i próbowałam zobaczyć, czego chce, ale bagażnik był otwarty. Zamknęłam oczy na sekundę, zanim otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu. On nawet nigdy nie założył dziecięcej blokady, jak powiedział.

Wykorzystałam mój czas na pójście na tył samochodu, gdzie dołączyłam do Harry'ego, który z obrzydzeniem patrzył na ciało mojej ciotki.

- Dlaczego tu jesteśmy?

- Żeby pozbyć się jej ciała - wywrócił oczami, spoglądając na mnie. - Dlaczego jeszcze mielibyśmy tu być?

- Co masz na myśli, przez pozbycie się jej ciała? - zapytałam się go. - Co zamierzasz z nią zrobić?

- Nie zamierzam nic zrobić. Bądź dużą dziewczynką, podnieś ją, wrzuć na poręcz i do rzeki.

- Nie, to się nie dzieje. Nie mam zamiaru wrzucać jej ciała do wody, Harry. To brak szacunku.

- Nie obchodzi mnie to, czy to brak szacunku - warknął. - To najprostszy i najszybszy sposób, żeby się jej pozbyć. Teraz, zrób to, co ci powiedziałem. Właśnie teraz, nie będę się z tobą bawił, Karman.

- Nie obchodzi mnie to, nie zrobię tego.

- Jestem pewien, że przejmiesz się tym, jeśli wrzucę cię razem z nią, nie? Wiem, że nie umiesz pływać i powiem ci teraz, że nie wskoczyłbym, żeby cię uratować. Pozwoliłbym ci utonąć. Teraz, jeśli nie chcesz, żeby to się stało, radzę ci zrobić to, co powiedziałem.

- Dobra, w porządku, zrobię to. Po prostu zamknij się na chwilę.

Moje oczy rozszerzyły się, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałam. Usłyszałam, jak zaczął ponownie do siebie mamrotać, jak on zawsze robi, zanim poczułam jego rękę owiniętą wokół mojej szyi. Cofnął mnie i obrócił mnie tak, że patrzyłam na wodę. Popchnął mnie do przodu, aż moja głowa znalazła się za poręczą, kiedy zaczął ściskać moją szyję.

- Nie mówi mi, żebym się zamknął - warknął, jego nieprzycięte paznokcie wgłębiały się w moją skórę na szyi. - Nigdy nie mów mi, że mam się zamknąć. Słyszysz mnie? Jeśli zrobisz to ponownie, nie zawaham się przy chwytaniu szyi i cię zabiję.

Jego uścisk złagodniał, zanim pozwolił rękom opaść po obu jego stronach.

- Chodź, pospiesz się i skończmy z tym, zanim samochód przyjedzie i zatrzyma się, żeby zobaczyć, co tu było. Jeśli chcesz... możesz powiedzieć do niej jakieś ostatnie słowa, jeśli chcesz.

Przytaknęłam i podeszłam do bagażnika, po czym złapałam oddech.

- Możemy po prost nic nie mówić przez minutę?

- Taa, wydaje mi się, ale masz tylko minutę.

Lekko potrząsnęłam głową i zmarszczyłam na nią brwi. Jak ja mam to wytłumaczyć mojej rodzinie? Ilekroć wrócą i zobaczą, że ciotki Laurie nie ma w domu, mam zamiar być wstawiona. Przechyliłam głowę na bok, kiedy poczułam zimne powietrze nocy zaczynającej się podnosić.

- Wiesz, skończysz tak, jak ona - powiedział nagle Harry.

- Co?

- Powiedziałem, że ty...

- Nie, słyszałam, co powiedziałeś - powiedziałam. - Co masz na myśli?

- Umrzesz tak, jak ona.

- Harry... o czym ty mówisz?

Wzruszył ramionami.

- Mam zamiar w końcu cię zabić, po prostu pomyślałem, że powinnaś to wiedzieć.

- Kiedy? - zapytałam.

- To dla mnie jest wiedzieć i tylko dla mnie - uśmiechnął się głupawo. - To będzie wtedy, kiedy będziesz się tego najmniej spodziewała, ale nie martw się, zrobię to szybko i bezboleśnie.

- Harry, co ty robisz? - zapytałam go, kiedy podniósł jej ciało.

- To potrwa minutę - wzruszył ramionami, podchodząc do barierki i przerzucając przez nią jej ciało.

Podbiegłam obok i spojrzałam na dół, dysząc, kiedy zobaczyłam duży plusk.

- Harry, powiedziałeś, że ja miałam ją przerzucić, nie ty!

- Nie obchodzi mnie to, co powiedziałem, wracaj do samochodu.

- Nie - pokręciłam głową. - Nie chcę wracać do tego samochodu z tobą.

Jego policzki przybrały odcień czerwieni, zanim podniósł mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Waliłam pięściami w jego plecy, kiedy otworzył odrzwi od strony pasażera i posadził mnie z grubsza na siedzeniu. Włączył blokadę dziecięcą, zanim zatrzasnął drzwi i przebiegł dookoła na jego stronę.

Nic nie mówiłam, kiedy odpalił samochód i odjechał z mostu. Jechał szybko w dół drogi, patrząc co kilka sekund w boczne lusterko, zanim wjechał na polną drogę, która była na stromym wzgórzu.

- Gdzie jedziesz? - Zapytałam patrząc na niego. - To nie jest droga, którą przyjechaliśmy.

Nie odpowiedział, tylko odwrócił się od drogi. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam przytułek. Mogliśmy go tutaj doskonale widzieć i byliśmy w bezpiecznej odległości od niego. Harry uśmiechnął się, zanim otworzył swoje drzwi i wysiadł na zewnątrz.

6 komentarzy:

  1. Harry zamierza zabić Karman... O.o On jest nienormalny! Coraz bardziej się go boję... Nie wiem już, co o nim myśleć... Przeraża mnie... Podziwiam Karman, że jest taka dzielna. Ja bym na pewno nie dała rady. ;c
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Masakra, masakra dlaczego On ją zamierza zabić ?! Szczerze mówiąc tego to się nie spodziewałam.. i w dodatku wróciła z nim do samochodu, ja bym zwiała gdziekolwiek :D Z niecierpliwością czekam na kolejny ! :) Pozdrawiam :*

    http://effective-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Supeer *o* O boze on chce ja zabic o.o
    Zapraszam do mnie: alive-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;3 czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty! :* Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! <33

    OdpowiedzUsuń