Chapter 33

[Harry's p.o.v]

Kiedy otworzyłem oczy, zauważyłem, że był późny ranek. Karman już nie leżała obok mnie, a ja byłem zdezorientowany. Czy ja zeszłej nocy rzeczywiście zasnąłem?

Nie lubię spać, nigdy nie lubiłem. Nienawidzę nie wiedzieć, co się dzieje wokół mnie, to mnie przeraża. To dlatego decyduję się nie spać, ponieważ się boję. Karman powinna to wiedzieć, ale jak mam jej powiedzieć, że boję się spać? Nie chcę, żeby myślała, że jestem pomylony, nawet jeśli już jestem.

Usiadłem na łóżku i ziewnąłem, zanim wstałem. Nagle się zmartwiłem, ponieważ nie wiedziałem, gdzie ona jest. Wybiegłem z pokoju i w dół korytarzem, słysząc włączone TV w salonie. Nie jestem przyzwyczajony do posiadania tej całej energii, dziwne uczucie.

Kiedy wszedłem do salonu, zobaczyłem końcówkę głowy Karman z kanapy. Uśmiechnąłem się, nie odeszła, co było tym, co stwierdziłem, kiedy nie było jej w łóżku. Podszedłem do niej bliżej i usiadłem obok, patrząc w kierunku telewizora.

- Co to, do cholery, jest? - spytałem ją. - Co ty oglądasz? Kreskówki?

- To jest Sponge Bob - powiedziała z niedowierzaniem. - Nigdy wcześniej tego nie oglądałeś?

- Nie, to wygląda idiotycznie.

- Nie mogę uwierzyć, ze nigdy wcześniej tego nie widziałeś - mówiła chaotycznie. - Dlaczego uważasz, że to jest idiotyczne? To jest chyba mój ulubiony program.

- To jest gąbka, która mówi, razem z różową rozgwiazdą, zielona kałamarnica i krab, który ma obsesję na punkcie pieniędzy. To wszystko po prostu nie ma sensu.

- W porządku, rozumiem twój punkt widzenia - zgodziła się. - Ale to nie jest głupie. Wielu ludzi cieszy ten program.

- Cokolwiek - powiedziałem, przewracając oczami. - Dlaczego ta wiewiórka zakłada ten kombinezon?

- Dlatego, że ona nie oddycha pod wodą - wyjaśniła. - Wiewiórki nie oddychają pod wodą.

- Wiem to.

- Ale kiedykolwiek ona jest w swojej kopule, nie potrzebuje tego, ponieważ jest w niej powietrze. Potrzebuje kombinezon tylko wtedy, kiedy wychodzi na zewnątrz ze swojej szklanej kopuły, cóż, domu.

- W porządku, Karman, to jest niedorzeczne - powiedziałem. - Oni się boją motyli? To jest w bańce, jak to się tam w ogóle dostało, skoro nie może oddychać pod wodą?

- Sandy, wiewiórka, miała to w środku swojej kopuły, kiedy było gąsienicą - powiedziała. - Boją się, ponieważ nigdy wcześniej nie widzieli motyla.

- Więc w zasadzie zrujnowali swoje miasto przez głupiego motyla? To jest debilne.

- Jesteś tylko hejterem - westchnęła, wyłączając telewizor.

- Dlaczego go wyłączyłaś? - zapytałem. - Wkurzyłem cię? Jeśli tak, to przepraszam. Po prostu uważam, ze ten program jest idiotyczny.

- Nie, masz prawo do własnej opinii - powiedziała. - Nie jestem zła, jestem po prostu zdezorientowana, to tyle.

- Czym zdezorientowana, maleńka?

- Ostatnią nocą, zanim zasnąłeś, powiedziałeś coś. To mnie naprawdę zmieszało w nocy i się tym przejmuję.

- Co takiego powiedziałem? - spytałem jej. - Co takiego powiedziałem?

- Powiedziałeś, że przepraszasz za moja rodzinę. Co miałeś przez to na myśli?

- Och - powiedziałem, wzdychając. - Wkrótce się dowiesz.

- Co masz na myśli przez dowiesz się później? - Spytała z cieniem niepokoju utrzymującym się w jej głosie. - Proszę, powiedz mi.

- Tu nie ma o czy mówić.

- Oni nie umarli... Prawda?

- Wkrótce się dowiesz - rzekłem ponownie. - To wszystko, co mam do powiedzenia.

- Harry, proszę cię, powiedz mi, co się stało - błagała, patrząc na mnie, jej oczy łzawiły. - Co zrobiłeś?

- Niczego nie zrobiłem - skłamałem. - Wszystko jest w porządku, tak jak powiedziałem, dowiesz się niebawem.

- Powinni wrócić za jakieś dwa tygodnie. Oni nadal wrócą, prawda?

Nie odpowiedziałem, tylko potrząsnąłem głową i wstałem. Zaczęła płakać, kiedy odszedłem, co sprawiało, ze czułem się źle. Jestem powodem, dla którego ona płacze. Zawsze jestem powodem, dla którego ona płacze. Jestem taki popieprzony, zawsze taki byłem i zawsze będę.

Przeszedłem korytarz, próbując zignorować jej płacz i wszedłem do swojego pokoju. Nadal mogłem ją usłyszeć, po tym zamknąłem drzwi i westchnąłem. Płakała za mocno, ale potem znowu myślałem o tym, że jej rodzina jest martwa. Co nie jest kłamstwem, ja po prostu nie wiedziałem, jak jej to powiedzieć. Najlepszą rzeczą, którą mogę zrobić, jest pozwolenie jej rozgryźć to w jej własnym czasie, zamiast mnie, jej to mówiącego.

Podszedłem do szafki i otworzyłem ją, sięgając i chwytając pistolet, który jest na wysokiej półce. On był tam od zawsze, po prostu nie miałem powodu, żeby go jeszcze użyć, ale teraz mam powód.

Przebiegłem palcami po zimnej, metalowej broni, zanim zamknąłem z powrotem szafkę i opuściłem pokój. Nie słyszałem więcej Karman, ale już mnie to nie obchodziło. Wszedłem do łazienki i zaświeciłem światło, mrugając oczami, zanim przyzwyczaiły się do jasności. Spojrzałem na moje odbicie i wpatrywałem się w nie z odrazą.

- Jesteś taki brzydki, Harry, naprawdę jesteś.

- Wiem - westchnąłem. - Wiem, jestem paskudny.

- Masz rację. Jesteś najbardziej szkaradną osobą, jaka żyje.

- Wiem, że jestem.

Spojrzałem na blizny, które pokrywały mój brzuch, i które nigdy nie znikną. Miałem wory pod oczami, które sprawiały, że wglądałem na niezwykle zmęczonego, nawet jeśli taki byłem. Cóż, nie w tym momencie. Przestałem patrzeć na moje odbicie i poszedłem w kąt łazienki, gdzie usiadłem.

Kilka minut później rozległo się pukanie do drzwi, po czym nastąpił delikatny głos Karman, pytający, czy może ona wejść do środka. Powiedziałem jej tak, ponieważ chciałem jej tutaj, ze mną. Nie lubię być sam, zwłaszcza w chwili jak ta.

- Harry - wyszeptała, mierząc broń w moich dłoniach. - Co zamierzasz z tym zrobić?

- Czy to nie jest oczywiste? - zachichotałem, przykładając koniec pistoletu do głowy. - Zamierzam się zastrzelić.

- Dlaczego? Harry, nie chcesz tego zrobić.

Skinąłem.

- Tak, chcę, dlaczego miałbym?

- Ponieważ... Ponieważ - wymamrotała, plątając się w słowach. - Ponieważ jesteś taki młody, nie chcesz kończyć swojego życia w taki sposób. Proszę, Harry, odłóż broń. Masz życie po to, żeby żyć.

- Moje życie już jest gównem i zapowiada się tylko gorzej. Jestem zmęczony życiem - wyznałem. - Moim zdaniem życie nie ma znaczenia. Nie mam nic, żeby patrzeć w przód i jestem chory, Karman, jestem chory. Nie mogę być naprawiony i będzie ze mną tylko gorzej. Musisz to zaakceptować.

- Pomogę ci, albo przynajmniej spróbuję. Wiem, że jesteś chory, ale nie możesz nic na to poradzić. Oboje to wiemy. Po prostu odłóż pistolet, proszę, Harry, porozmawiajmy.

- Dlaczego nie możemy porozmawiać teraz?

- Ponieważ trzymasz broń przy swojej głowie! - krzyknęła nagle. - Czy ty jesteś, kurwa, nienormalny?

- Jestem, ale wracaj - ostrzegłem, kiedy pełzła do mnie. - Karman, wynoś się stąd!

Nie słuchała, jak zwykle. Ona nigdy nie słucha tego, co ktoś do niej mówi. Mój oddech zaczął być szarpany, kiedy zrobiła ruch, aby chwycić pistolet. Byłem gotów, by pociągnąć za spust, ale wtedy odciągnęła broń. Następną rzeczą, którą usłyszałem, był strzał, a potem jej krzyk wypełniający łazienkę.

- Ty kutasie! - głośno krzyknęła, sprawiając, ze się wzdrygnąłem.

- Cholera, przepraszam! - przeprosiłem, rzucając pistolet na podłogę i przyciągając ją do siebie. - Wszystko z tobą w porządku, zobacz, to tylko drasnęło twoje udo. Mogło być gorzej, w porządku? Wszystko będzie dobrze, Karman, wszystko będzie dobrze. To tylko zadrapanie.

- Zadrapanie? - powiedziała, odpychając mnie od siebie. - Cofam to, co powiedziałam. Nie potrafię ci pomóc, nikt nie potrafi ci pomóc. Będziesz taki jak teraz przez resztę swojego życia i nikt ci nie pomoże.

Po tym, jak to na mnie, dosłownie, splunęła, opuściła łazienkę, zostawiając mnie we łzach. Ona ma rację, nikt nie może mi pomóc. Jestem po prostu nienormalną osobą, która nikomu nie pozwala spróbować sobie pomóc. One nie rozumie, jakie to jest trudne. Ona nie wie, jak to jest zawsze chcieć się zabić, ona po prostu nie rozumie.

- Ona się tobą nie przejmuje.

- Wiem, że nie - zmarszczyłem brwi. - Nikt tego nie robi.



xxx

Cóż, nie spodziewałam się, ze po testach będę miała więcej roboty, niż przed nimi... No nie ważne xD Nie będę się tu rozpisywać, bo nikogo to nie obchodzi, ale chciałabym to jakoś zrekompensować :) Co wy na to, żebym wkrótce zrobiła mini maraton? :) W tej chwili jest to niemożliwe, ponieważ ten rozdział skończyłam tłumaczyć na moim złomu (czyt. 7- letni komputer), ponieważ mojego drugiego złomka (czyt. 5-letni laptop) oddałam do czyszczenia i oddaję go tacie, a wkrótce (czyt. nie mam zielonego pojęcia kiedy) dostanę nowego laptopa i wtedy będę tłumaczyć ;)

2 komentarze: