Chapter 23

[Harry's p.o.v]

Wieczór składał się z rozkładania produktów spożywczych, z pomocą Karman. Powiedziała, że zamierzała iść do łóżka, ale coś wewnątrz mnie warknęło, sprawiając, że krzyknąłem na nią, dopóki nie zgodziła pomóc mi je rozkładać.

Czułem się źle po tym, jak na nią warknąłem, ale nie przeprosiłem. On, głos, nie chciał, żebym przeprosił, więc tego nie zrobiłem. Skoro kupiłem jedzenie, które Karman będzie jeść, najmniej co może zrobić, to pomóc mi je rozkładać.

Wszystko to stało się kilka godzin temu. Karman poszła spać po tym, jak na nią krzyknąłem, mamrocząc szybkie dobranoc, zanim popędziła w dół korytarza i do jej pokoju. Usłyszałem, jak zablokowała swoje drzwi i byłem zły, że je zablokowała, kończąc się w innej walce.

Podszedłem do jej drzwi i próbowałem je otworzyć, ale były zablokowane. Nie wiem co było moim problemem wcześniej wieczorem. Próbowałem być miły, ale on mnie od tego powstrzymywał, chciał, żebym był dla niej wredny, jak to zawsze robi.

- Karman, odblokuj drzwi! - krzyknąłem. - Teraz, albo obiecuję, że cię zabiję.

- Próbuję zasnąć - jęknęła. - Odejdź, Harry.

Jej słowa wzięły mnie z powrotem. Zagroziłem jej zabiciem jej a ona odpowiedziała, że próbuje zasnąć. Czy ona się mnie więcej nie boi? Za każdym razem, kiedy wykorzystywałem mówienie jej, że ją zabiję albo zrobię jej krzywdę, jej oczy by się rozszerzyć i zrobiłaby to, co jej powiedziałem.

- Co ty właśnie powiedziałaś?

- Powiedziałam, że próbuję zasnąć.

- Otwórz drzwi - zażądałem, pukając w drewno. - Otwórz drzwi.

- Odjedź!

- Karman, nie będę się z tobą bawić. Otwórz te cholerne drzwi albo je rozwalę.

Czekałem minutę, zanim się cofnąłem i naparłem ramieniem na drzwi. Wywołało to skrzypnięcie, kiedy zabezpieczenia zaczęły się łamać. Kiedy naparłem na nie ponownie, to nie przyniosło takiego efektu, jaki planowałem. Otworzyła drzwi, a ja wpadłem do pokoju, źle upadając na moje ramię. Sapnąłem z bólu i zagryzłem wargę, żeby powstrzymać się od krzyku, ponieważ nie chciałem pokazać jej, że się zraniłem.

Zapaliła światło i klęknęła przy mnie.

- Cholera, Harry. Wszystko w porządku?

- Dlaczego cię to obchodzi? - warknąłem.

- Ponieważ to ja właśnie sprawiłam, że zrobiłeś sobie krzywdę...

- Cóż, Jeślibyś nie zablokowała drzwi, wtedy nic z tego by się nie wydarzyło - Powiedziałem przewracając oczami. - Dlaczego w ogóle miałaś zablokowane drzwi?

Wzruszyła ramionami.

- Po prostu chciałam je zablokować.

- Po prostu zostaw je od teraz otwarte - powiedziałem jej wstając. - Zostaw je odblokowanie, chyba że powiem ci, że możesz je zablokować, w porządku?

Skinęła.

- Zostawię je odblokowane. Wszystko dobrze z twoją ręką?

- Taa, prawdopodobnie mam siniaki albo coś. Będzie w porządku, obiecuję - powiedziałem. - Idź z powrotem spać, zajrzę do ciebie rano. Dobranoc.

Życzyła mi dobrej nocy, kiedy wyszedłem z pokoju, zamykając drzwi. Potarłem swoje ramię, które już zaczęło boleć i przeszedłem krótki dystans przez korytarz do swojego pokoju. Po tym jak wszedłem do środka, położyłem się na łóżku i spojrzałem w górę na sufit. To, gdzie teraz jestem, leżąc, nie robiąc absolutnie nic.

- Harry, wiesz, że ona zamierzała otworzyć ci te drzwi.

- Nie - potrząsnąłem głową. - Nawet nie wiedziała, że próbowałem wejść do środka. Nie widziałeś, jak było jej przykro?

- Aktorstwo Harry, aktorstwo. Udawała, że było jej przykro.

- Cóż, w takim razie jest dobrą aktorką - powiedziałem. - Czego ty w ogóle chcesz? Nie mam ochoty z tobą teraz rozmawiać.

- Nie mów tak do mnie, Harry - warknął. - Skrzywdzę cię, jeśli będziesz kontynuował mówienie do mnie w taki sposób. Faktycznie, dlaczego po prostu nie pójdę na przód i nie zrobię tego teraz?

- O czym ty mówisz?

- Pamiętasz, kiedy byłeś zbyt dużym mięczakiem, żeby utopić to dziecko? Miałeś do mnie pewne nastawienie a ja szczególnie powiedziałem ci, że później za to zapłacisz i teraz za to zapłacisz.

- Co zamierzasz zrobić? - zapytałem spanikowany. - Co zamierzasz robić?

- Nic nie zamierzam zrobić, dotrzesz pod swoje łóżko i weźmiesz nóż. Wiem, że go pod nim masz, widziałem, jak go tam kładziesz. Masz ich dużo, weź największy.

- Nie chcę.

- Harry, weź nóż - zażądał. - Teraz.

- Nie - powiedziałem do niego. - Powiedziałam, że nie chcę.

- Wiesz lepiej, niż mówienie mi nie.

Mogłem poczuć jak siadam, ale mój umysł schylał się ku pustce. Wiedziałem, co się działo, ponownie przejmował mój umysł. Byłem do tego przyzwyczajony, ale nigdy nie pamiętam, co się dzieje. Nie rozumiem, jak on to robi.

Nie rozumiem jak to jest w ogóle możliwe, ale jakoś to robi. Nie wiem, jak głos w twojej głowie może kontrolować twój umysł, kiedykolwiek tego chce. Po prostu to nie wydaje się być możliwe. Może po prostu mam tak popaprane w głowie, że wierzę, że tak się dzieje.

Zatrzymałem się przed łóżkiem i uklęknąłem, ściągając nakrycie, więc mogłem zajrzeć pod łóżko. Macałem dookoła, dopóki nie znalazłem pudełka, w którym miałem wszystkie moje bronie. Było tam kilka broni, nic strasznego, tylko kilka pistoletów. Była tam też ogromna ilość noży. Wahałem się pomiędzy ostrym a tępym i długim a krótkim, oceniając po metalowej części.

- Wiem, że powiedziałem ci, że masz wziąć największy, ale pozwolę ci wybrać - powiedział. - Wybierz taki, który uważasz, że zrani najmocniej.

Nawet jeśli mogłem wybrać nóż, który chciałem, nadal szedłem za tym, co mi powiedział i podniosłem największy. Nie jestem przy zdrowych zmysłach, nie wiem dlaczego chciałem ten największy. Wiedziałem, że zamierza sprawić, że zrobię sobie krzywdę, ale chciałem, żeby to było najbardziej bezbolesne, jak to jest możliwe, nie w żaden inny sposób.

- Dobry wybór.

Zanim to wiedziałem, ostrze noże naparło na skórę na moim przedramieniu. Mówił mi co mam robić i nawet jeśli próbowałem zignorować jego głos, nie mogłem. Uciskałem, dopóki moja skóra nie zaczęła krwawić, głęboka szrama rozcinała moje ramię.

- To nie było takie trudne, prawda? - zachichotał. - Znowu to zrób.

Zrobiłem tak, jak powiedział i ponownie rozciąłem moje ramię, ale tym razem poczułem ból. Krótkie, ciche sapnięcie opuściło moje usta, ale nie wydawał się tym przejąć. On tylko sprawiał, że się ponownie naciąłem, a tym razem krzyknąłem. Krzyknąłem, ponieważ chciałem, żeby przestał, potrzebowałem, żeby przestał.

Usłyszałem, jak drzwi Karman się otwierają, śledząc kroki zbliżające się przez korytarz. Zapukała do moich drzwi, ale nie mogłem jej powiedzieć, żeby weszła, nie pozwolił mi. Zapukała ponownie, kiedy jej nie odpowiedziałem, tak czy siak je otworzyła.

- Cholera, zapomniałem zablokować drzwi - westchnął. - Och cóż, to naprawdę nie ma znaczenia. Ona musi cię zobaczyć tak, jak teraz. Wyglądasz jak idiota, psychicznie chory idiota.

- Nie jestem idiotą - wyszeptałem. - Nie jestem idiotą.

Byłem zadowolony, kiedy nie odpowiedział. Nienawidziłem, kiedy mówił, ponieważ to zawsze było negatywne. Usłyszałem gwałtowny wdech Karman gdzieś za mną, ale wiedziałem, ze nie zamierzała podejść bliżej do miejsca, gdzie jestem, zbyt bardzo się boi.

- Karman, wyjdź.

- Harry, wszystko w porządku? - zapytała z niepokojem. - Słyszałam twój krzyk... Harry?

Zignorowała to, co jej powiedziałem i powoli do mnie podeszła, klękając przede mną. Spojrzała na to, co robiłem i chwyciła nóż na uchwyt, ponieważ trzymałem go za ostrze.

- Harry, puść! - krzyczała, próbując wyjąć nóż z mojej ręki. - Puść!

- Nie mogę.

- Harry, puść - powiedziała. - Robisz sobie krzywdę!

- Powstrzymaj go, Karman. Powstrzymaj go - błagałem ją. - Powstrzymaj go. Proszę, zatrzymaj to.

Użyła całej swojej siły, żeby wyciągnąć nóż z mojej ręki, nawet jeśli trwało to minutę. Wypuściła powietrze i przerzuciła go przez pokój, zostawiając plamę krwi na dywanie, ale mnie to nie obchodziło.

- Wszystko w porządku? - zapytała panikując. - Mocno krwawisz.

- W porządku.

Potrząsnęła głową wzdychając.

- Nie, nie jest, jesteś ranny. Możesz wstać? Masz zawroty głowy? Straciłeś dużo krwi.

- Trochę, ale jest w porządku - upierałem się wstając, ale prawie upadłem. - Jest w porządku.

Wstała i chwyciła moje ramię, które nie było zranione i owinęła je dookoła swojego ramienia. Pomogła mi wyjść z pokoju i dojść do łazienki. Włączyła światło, zanim posadziła mnie na toalecie po tym, jak zamknęła klapę.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała rozglądając się za szafką z lekami.

- On mnie skłonił - odpowiedziałem wzruszając ramionami. - On mnie skłonił do zrobienia tego.

- On, że głos?

- Tak.

- Harry, ta cała sytuacja z głosem wymyka ci się spod kontroli - westchnęła. - Musisz przestać wymyślać.

- Nie wymyślam.

- On nie jest prawdziwy, Harry.

- Przecież on jest prawdziwy - skinąłem. - On jest prawdziwy.

Podeszła do mnie i położyła ręcznik przed moje ramię, próbując zatrzymać krwawienie. Przestało kilka minut później i owinęła moje ramię gazą po tym, jak zdezynfekowała rozcięcia. Nie byłem przyzwyczajony do pomocy ludzi tak, jak teraz i nie podobało mi się to. Lubię sam sobie pomagać.

Nie powiedziała nic, kiedy skończyła, tylko pomogła mi się podnieść. Zabrała mnie z powrotem do mojego pokoju, gdzie pomogła mi wrócić do łóżka mimo moich próśb, żeby zostawiła mnie samego. Wsunęła mnie do niego, za co tylko otrzymała krzyk na nią. Traktowała mnie jak małe dziecko, a ja nie jestem dzieckiem.

- Dobranoc, Harry - powiedziała mi uśmiechając się.

Jej uśmiech zniknął, kiedy nic jej nie odpowiedziałem. Próbowała mi pomóc, a ja nie lubię, kiedy ludzie mi pomagają, potrafię sam sobie pomóc. Westchnęła i zacisnęła wargi, kiedy odwróciła się i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.

- To tak się zachowujesz, kiedy ktoś próbuje ci pomóc? Potrzebujesz pomocy, naprawdę potrzebujesz pomocy. Martwi się o ciebie, a ty odpychasz ją swoim egoizmem. Lepiej miej nadzieję, że następnym razem, kiedy będziesz ranny, ona ci pomoże. Jeślibym był nią, nawet bym ci nie pomógł. Obiecuję, że następnym razem, kiedy cię skrzywdzę, to będzie gorsze. Gorsze, mogę ci to obiecać.


Sooo, ten rozdział nawet przyjemnie mi się tłumaczyło :) Mam teraz ferie, ale pierwszy tydzień byłam u babci odłączona od internetu xD przez ten tydzień będę starała się dodawać rozdziały codziennie albo co dwa dni :)) Komentujcie :))

5 komentarzy:

  1. Ta schizofrenia Harrego mnie coraz bardziej przeraża. Robił krzywdę innym, teraz zaczął sobie. Kurde. Może zabrzmi to idiotycznie, ale szkoda mi go… W gruncie rzeczy to nie on jest zły, tylko ten głos w jego głowie. Nie jego wina, że jest chory. ;_; Tak mi jakoś teraz smutno, że Harry zrobił sobie krzywdę. Tak mi go szkoda… Cholera. :'(
    Nawet jeśli za parę rozdziałów znowu go znienawidzę, to w tym momencie mi go żal (tak bez podtekstów).
    Świetny, choć smutny ten rozdział. ;_;
    Pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... szkoda Harry'ego. Ale rozdział fajny, przyjemnie się go czytało :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię takiego Harrego, bezuczuciowego, jest mi przykro z tego powodu;/ Ten wesoły, żartobliwy Harry bardziej do mnie przemawia, a co najważniejsze Karman zdaje się już do niego przyzwyczajać. W tym rozdziale potraktował ją strasznie, to wszystko przez ten drugi wewnętrzny głos.. nie lubię, gdy się pojawia, bo zmienia Harry zmienia się w bezdusznego.. Coś mi się wydaje, że Karman pomoże mu z tego wybrnąć swoim dobrym sercem :)
    Świetna część :) No i standardowo czekam na kolejną ;DD
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń