[Karman's p.o.v]
Byłam cicho, kiedy nadal siedziałam w fotelu. Obróciłam głowę w lewo i spojrzałam na Harry'ego, który stał obok samochodu z rękami założonymi na biodrach, kiedy wpatrywał się w azyl. Patrzył na niego przez chwilę, zanim potrząsnął głową. Obrócił się w stronę samochodu i pochylił patrząc na mnie przez opuszczone okno.
- Wynoś się.
- Nie mogę - powiedziałam do niego. - Drzwi zostały wcześniej zablokowane.
Sięgnął w dół i nacisnął guzik na drzwiach. Odwróciłam się w stronę drzwi i otwarłam je, podmuch chłodnego wiatru uderzył we mnie sprawiając, że przeszedł mnie dreszcz. Potarłam ramiona zanim wstałam, wysiadłam z samochodu i zamknęłam drzwi, echo rozniosło się w całym lesie za mną.
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam Harry'ego siadającego na trawie. Odwrócił się i uniósł brwi, zanim poklepał miejsce na ziemi obok niego. Niepewnie podeszłam do niego i stanęłam obok.
- Usiądź.
Stałam tam i patrzyłam na dół na niego, kiedy on przyglądał mi się do góry. Usiadłam, kiedy posłał mi surowe spojrzenie, ale przesunęłam się kawałek dalej od niego, więc nie będę w pobliżu na wypadek, gdyby zdecydował się czegoś spróbować. On tylko wywrócił oczami i odwrócił się w stronę szpitala z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Wiesz, tak naprawdę tęsknię za tym miejscem - powiedział. - Jednakże tylko trochę.
- Naprawdę?
Wzruszył ramionami.
- Tak, tak myślę. To miejsce było piekielną dziurą, ale z jakiegoś powodu chcę wrócić.
- Czy... Czy zamierzasz wrócić?
- Ostatecznie. Wiesz, że oni mnie znowu znajdą, a potem zamkną mnie tam z powrotem, prawda?
- Kto cię znajdzie?
- Ludzie, którzy tu pracują.
- Jak zamierzają cię znaleźć? - zapytałam odwracając się by spojrzeć na niego. - Wiem, że oni wiedzą, że ci tego brakuje, ale...
- To jest to, jak działa ta gra.
- Gra? - zapytałam.
- Tak, myślę o tym jak o grze - mówił powoli. - Ja uciekłem, oni mnie znajdą. To idzie w ten sposób, ale im to zajmuje dłużej, żeby mnie znaleźć za każdym razem. To jest to, co sprawia, że to jest ekscytujące, Nie wiem kiedy ani gdzie mnie znajdą.
- Czy oni myślą o tym jak o grze?
Potrząsnął głową, zanim się odezwał.
- Nie. Oni nie uważają, że to jest tak zabawne, jak dla mnie. Oni nie mają poczucia humoru, które jest wstydliwe, ponieważ oni są dość nudni, jeśli o to mnie pytasz. Za każdym razem, kiedy mnie znajdywali, zawsze mnie karali. To staje się gorsze za każdym razem. To jest jedyna zła rzecz o uciekaniu, za każdym razem znajdą sposób, aby cię zranić psychicznie lub fizycznie.
- Ty... ty byłeś karany? - zapytałam go. - Czy oni robią to na głos?
Skinął głową nie odwracając wzroku od azylu.
- Tak, ale to naprawdę nie jest kara. Nigdy nie słyszałaś o elektrycznej terapii szokowej?
- Taa, ale to rzekomo nie ma pomagać ludziom?
- Technicznie, tak - mówił. - Ale niektórzy z... pozwalając nazywać ich doktorami, mają nikczemne i paskudne umysły, ale myślę, że nie są gorsze od mojego. Wykorzystują terapię jako karę, aby spróbować naprawić niektórych pacjentów, ale to nie zawsze działa.
- Czy oni kiedykolwiek stosowali to na tobie?
Skinął głową.
- Cały czas, ale ta rozmowa kończy się właśnie teraz. Nie chcę więcej o tym rozmawiać.
- Czy to bolało? - zapytałam go, kompletnie ignorując to, co właśnie powiedział.
- Tak, to boli. Myślisz, że to mogłoby sprawiać przyjemność? Więc, nie. Boli jak cholera, taka jest prawda. Powiedziałem ci, że nie chcę więcej o tym rozmawiać, więc się zamknij.
- Przepraszam.
Spojrzałam na nocne niebo, podziwiając gwiazdy i księżyc. Było późno i chciałam iść do domu, ale nie mogłam. Nie chciałam wściec Harry'ego, bo nigdy nie wiadomo, co mógłby mi zrobić. Kontynuowałam patrzenie, moje ciało przechodziły dreszcze i drżałam, kiedy wiatr się wzmógł, liście na drzewach zaczęły szeleścić.
Zamknęłam oczy i próbowałam uspokoić nerwy, ale podskoczyłam, kiedy krzyk wypełnił powietrze, roznosząc się echem w całym lesie. Moje oczy rozszerzyły się, kiedy próbowałam wstać i wrócić do samochodu, ale poczułam rękę Harry'ego, która spoczęła na moim kolanie.
- Uspokój się - wymamrotał. - To się dzieje cały czas, można się do tego przyzwyczaić po jakimś czasie.
- Chcę wracać - powiedziałam do niego. - Nie podoba mi się tutaj.
- Nie chcę jeszcze wracać, poczekaj jeszcze kilka minut, wtedy możemy wracać.
Westchnęłam i przysunęłam się do niego bliżej, ale nie za blisko.
- Mogę zadać ci pytanie?
- Tak przypuszczam - wzruszył ramionami. - Pytasz mnie i tak, bez względu na to, co mówię, więc śmiało.
- Dlaczego byłeś w szpitalu psychiatrycznym?
- Zabiłem kilka osób - ponownie wzruszył ramionami. - Nic wielkiego.
- Nic wielkiego? Harry, czy ci ludzie zrobili ci coś co sprawiło, że chciałeś ich zabić?
Potrząsnął głową.
- Nie, to było tylko kilka przypadkowych, niewinnych osób.
- Zatem dlaczego ich zabiłeś?
- Bo chciałem.
- To nie jest powód...
- Nie potrzebuję powodu, Karman - wywrócił oczami. Mogłam powiedzieć, że zaczynał się denerwować. - Jeśli chcę kogoś zabić, zrobię to i mogę. To nie jest wielka sprawa, więc rzucam to.
- W porządku, ale mogę zadać ci inne pytanie?
- Zadajesz za dożo pytać, ale tak. Tylko jedno, to jest to.
- Kto cię tu wysłał? - zapytałam. - Do azylu.
- Moja rodzina.
- Gdzie oni teraz są?
- Nie żyją - odpowiedział wolno. - Nie żyją. Wszyscy nie żyją.
- Dlaczego nie żyją, Harry?
- Zabiłem ich - zachichotał, kiedy uśmiechnął się głupawo. - Zabiłem ich wszystkich sam, w moim własnym domu. Zasłużyli na śmierć, tak jak ty. Zamierzam zabić cię w dokładnie taki sam sposób, w jaki zabiłem ich. Teraz, mam zamiar sprawić, że twoja śmierć będzie długa i bolesna.
Zanim mógł dokończyć, szybko wstałam i zaczęłam biec w stronę samochodu. Kiedy prawie byłam obok, poczułam jego ręce na moich biodrach, zanim zostałam rzucona na ziemię. Złapał mnie za włosy i pociągnął do samochodu.
- Nigdy ode mnie nie uciekaj - warknął. - Nie rób tego ponownie.
Starałam się próbować odsunąć go od siebie za pomocą nóg, sprawiając, że jęczał, kiedy otworzył tylne drzwi. Postawił stopę na mojej klatce piersiowej, przytrzymując mnie w miejscu, kiedy dosięgnął do płyty podłogowej i chwycił taśmę.
Skleił razem moje kostki i nadgarstki za plecami, zanim zrzucił ją na ziemię i rzucił mnie na tylne siedzenie. Wylądowałam niewygodnie na fotelu, ale nie było sensu, żeby próbować się ruszyć, ponieważ związana. Patrzyłam na niego, kiedy dostał się na miejsce kierowcy i odpalił samochód. Wycofał się ze żwirowej drogi i wjechał na drogę powrotną, gdzie docisnął pedał gazu i zaczął szybko jechać w dół ulicy.
Jej... Znowu się boję. Harry jest straszny. :O
OdpowiedzUsuńOstatnio doszłam do wniosku, że to opowiadanie jest jedynym nie-romansem ze wszystkich opowiadań, które czytam. Bardzo się cieszę, że tu trafiłam. <3
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam. :***
O matko.. Po tym jak rozmawiali nie spodziewałam się, że może jej coś takiego zrobić, na prawdę O.o Przypuszczam, że nic jej zrobi ;) Jestem ciekawa co wydarzy się w dalszym rozdziale :) Uwielbiam to <3 Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhttp://effective-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/
Boże, boję się XD Jestem ciejawa jakby Harry zareagował jakby powiedziala do niego coś w stylu "Możesz mnie zabić teraz i tak to już mi jest obojętne" XD
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: alive-1d.blogspot.com
Harry jest straszny. Po co on w ogóle chce ją zabijać? O.o
OdpowiedzUsuńJezu o.O Ten Harry jest straszny Nie mogę doczekać się next <3
OdpowiedzUsuńHarry...
OdpowiedzUsuńJego rodzina...
CHOLERA!
Świetne fanfiction. Hazz jest psychicznie chory, więc MÓGŁBY ją zabić bez większego powodu.
A może to wszystko okaże się złym snem?
Czekam na nn!
http://dont-say-fanfiction-zayn-malik.blogspot.com/
Super! Ciekawe czy ją zabije? Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! <33
OdpowiedzUsuń