Był ranek, kiedy wreszcie się zatrzymałem i byłem zadowolony, bo faktycznie mogłem zobaczyć gdzie szedłem. Dziecko poszło spać chwilę po tym, jak kołysałem go w swoich ramionach, ale jeszcze skomlało w czasie snu.
Dostrzegłem ten cały znajomy strumień i podszedłem bliżej do niego, siadając przy brzegu. Utopiłem tu wielu ludzi i nie jestem z tego dumny. To nie jest tak, jak myśli Kaman, nie zawsze paliłem ludzi po zabiciu ich. Czasami po prostu pozwalałem im spłynąć rzeką, więc nie musiałem przejść przez tą całą robotę, którą zazwyczaj robiłem.
Cóż, technicznie ich nie zabiłem. Tak, ale później nie. Nie lubię tego, co robiłem i tego, co nadal robię, nigdy nie chciałem i nigdy nie będę. Nawet jeśli praktycznie ich zabiłem, głos to robi. Robi chaos w mojej głowie i sprawia, że robię rzeczy, których nie chcę robić.
Zdjąłem torbę na akcesoria z mojego ramienia i położyłem ją na ziemi obok mnie. Spojrzałem na dziecko i zastanawiałem się, o czym śni. Zgaduję, że to nie jest coś dobrego, skoro skomlał i wydawał głosy podczas snu.
- Harry?
- Czego chcesz?
- Cóż, na co czekasz?
- Co masz na myśli? - zapytałem. - O czym ty mówisz?
- Jesteś zmieszany czy coś? - zapytał chichocząc. - Zamierzasz to utopić, prawda?
- To nie jest żadne to, nie znam jego imienia, ale on to nie jest żadne to.
- Dobra, zamierzasz go utopić, prawda?
- Chcesz, żebym go utopił? - zapytałem z obrzydzeniem. - On jest tylko dzieckiem.
- Wiem - powiedział. - Więc w takim razie to nie będzie wielka sprawa, prawda?
- Nie utopię go - powiedziałem surowo. - Nie utopię go.
- Dlaczego nie? Popatrz, on śpi. Nie będzie wiedział, co się dzieje, prześpi to. Teraz rób jak ci mówię i utop go. Teraz, Harry.
Westchnąłem i przewróciłem oczami, siadając prosto i odwracając się w stronę wody. Ułożyłem go inaczej w swoich ramionach, więc jego głowa była w moich rękach. Zamknąłem oczy i zanurzyłem jego głowę pod wodą.
- Dobra robota, zobacz, nadal śpi.
Bądź co bądź, on nie spał. Otwarłem oczy, kiedy powiedział i spojrzałem w dół na dziecko, natychmiast go wyrywając. Jego malutkie rączki wymachiwały dookoła, podczas gdy malutkie bąbelki wychodziły na powierzchnię wody. Z trudem złapałem powietrze i wyciągnąłem go z wody, jego małe ciało się trzęsło, kiedy żałośnie płakał.
- Shh, nie płacz - wyszeptałem, przytulając go do swojej piersi, kiedy cichutko płakałem. - Nie płacz, przepraszam. Przepraszam, przepraszam.
Jego płacz się nie uspokajał, więc zacząłem go kołysać, al to nie pomagało. Sięgnąłem do torby na akcesoria i znalazłem w niej butelkę z wodą i pojemnik z jej mieszanką. Nawet jeśli woda w butelce nie była ciepła, to było wszystko, co miałem.
- Shh, wytrzymaj - gaworzyłem. - Wytrzymaj.
Otwarłem mieszankę i wymierzyłem odpowiednią ilość małą miarką w środku i włożyłem ją do butelki. Zakręciłem nakrętkę i wstrząsnąłem butelką, zanim położyłem go sobie w ramionach i włożyłem smoczek od butelki w jego usta.
- Widzisz? To nie jest powód do płaczu - wyszeptałem do niego, kiedy jadł. - To nie jest powód do płaczu.
Z powrotem sięgnąłem do torby i chwyciłem jego kocyk, kładąc go na ziemi, zanim położyłem na nim dziecko. Miał wodę na ubraniach i ponieważ nie było to najcieplejszy dzień, wyjąłem jego ubranka i pieluszkę. Przebrałem go, zanim włożyłem na niego pajacyka, który był biały z małymi małpkami, który był w torbie.
Podniosłem go i kołysałem w ramionach, kiedy skończyłem. Trząsłem delikatnie i próbowałem być ostrożny, ponieważ nie byłem przyzwyczajony do trzymania czegoś tak małego i kruchego. Nigdy wcześniej nie trzymałem dziecka, ponieważ nikt nigdy nie powierzył mi żadnego. Lubię uczucie trzymania go, to uczucie, jakbym go chronił, ale nie chciałem się przyzwyczajać, ponieważ wiedziałem, że nie będę w stanie go utrzymać.
- Harry, jesteś patetyczny - powiedział do mnie głos wzdychając. - Nawet nie potrafisz utopić małego, bezużytecznego dziecka.
- Jesteś chory - splunąłem. - Dlaczego, do cholery, miałbyś chcieć, żebym go zabił? On nic nikomu nie zrobił.
- Prawda, jestem chory, ale ja jestem tobą, więc nazwałeś siebie chorym.
- Wiem, że jestem chory - wymamrotałem, używając dołu koszulki do osuszenia małej ilość niewyraźnych włosów dziecka. - Zobacz, jaki on jest słodki.
- Żartujesz? Harry, zaczynasz się robić miękki na zewnątrz. Nie masz mówić, że on jest słodki, co, do cholery, się z tobą dzieje?
- Ty mi się dziejesz - powiedziałem do niego. - Proszę, po prostu zostaw mnie w spokoju.
- Dobra, zostawię ci w spokoju, ale zapłacisz za to później.
- Co masz na myśli? - zapytałem.
Nie postałem odpowiedzi, tylko ciszę. Wzruszyłem ramionami i kontynuowałem wpatrywanie się w niego, kiedy spojrzał na mnie piwnymi oczyma. Zdałem sobie sprawę, że trzymał mój palec i próbował odepchnąć swoją rękę, ale ścisnął mój palec, jakby miał na nim ścisnąć śmierć.
- Jesteś silnym dzieckiem, prawda? - zapytałem, uśmiechając się. - Chciałbym być tak silny, jak ty, mam na myśli, że twoja matka i ojciec są martwi, a ty nawet nie jesteś tym speszony. Prawdopodobnie nawet nie wiesz co się dzieje, ale nadal jesteś silny.
- Kiedy moi rodzice umarli, czułem się strasznie, nawet jeśli to ja byłem tym, który ich zabił. Nie byłem tak silny, jak ty, nawet jeśli próbowałem być.
- Teraz twoje życie będzie się tak bardzo różnić, ponieważ będziesz dorastać bez swoich rodziców. Cholera, jeślibym nie był takim idiotą i nie zabił twoich rodziców, wszystko byłoby dla ciebie dobrze. Zniszczyłem twoje życie, to wszystko to moja wina. Jeśli nie zabiłbym twojego taty, wtedy twoja jeszcze by tu była. Oboje by tu byli.
- Rujnuję wszystkim życia, tak. Zabijam niewinnych ludzi, prawie każdy, kogo zabijam jest niewinny. Oni nie zasługują na śmierć, tak. Boże, jestem takim psychopatą. Potrzebuję pomocy, ale nie lubię, kiedy ludzie mi pomagają. Sam chcę sobie pomóc, ale nie potrafię.
- Mam taki bałagan w głowie, ale nie potrafię nic na to poradzić. Mówię ludziom, że potrzebuję pomocy, ale oni nie słuchają. Mam na myśli zobacz do kogo mówię, do dziecka, które prawdopodobnie nie rozumie słów, które mówię.
Jego malutkie brwi się zmarszczyły, jego ręce wyciągnęły butelkę z jego ust. Ustawiłem go i zacząłem klepać go po plecach, dopóki mu się nie odbiło. Nie spodziewałem się zobaczyć policjantów wpatrujących się we mnie z ich pistoletami wycelowanymi we mnie, kiedy spojrzałem w górę.
Hej! Na początku chciałam bardzo przeprosić za to, że nie wstawiłam rozdziału wczoraj. Bardzo chciałam go dodać wczoraj, żeby dzisiaj dodać kolejny, ale wczoraj wieczorem u mnie była taka wichura, że nie mieliśmy prądu i nie miałam jak przetłumaczyć rozdziału :/ Byłam tak cholernie zła...
Tak czy owak mam nadzieję, że nie jesteście na mnie o to źli :)
Ps. Jejku, jaki Hazza jest słodki w tym rozdziale *.* A ta policja musiała wszystko zepsuć :/ xD
Dziękuję za wszystkie komentarze pod wcześniejszym rozdziałem i liczę na komentarze również pod tym rozdziałem ;*
Aww next <333 Co za policja
OdpowiedzUsuńO mateńko, ten rozdział był taki uroczy <3 Jej Harry, tak się nim świetnie zajął, zaopiekował się nim :) Cudownie :) Jednak ma dobre serce i nie zrobił nic głupiego.
OdpowiedzUsuńKurdee, dlaczego policja, akurat w takim momencie? Ajj ciekawe co się teraz stanie?
Ta pogoda jest całkiem do bani, raz śnieg, raz deszcz raz wiatr.. Masakra. Cóż dobrze, że dziś dodałaś :) Czekam na kolejny :)
Naprawdę świetny rozdział !!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;***
Ciekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuńAle on opiekuńczy, cholera... Boski rozdział, taki inny. Ale Ci policjanci... nie wróżą nic dobrego, ech.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Tutaj tak bardzo krótko, bo jeszcze mam kilka rozdziałów do nadrobienia. :)
OdpowiedzUsuńHarry ma serduszko. ♥ Ojeju... *.* Chyba najsłodszy (nie wiem, czy to jest poprawna forma :>) rozdział. ♥ Lecę czytać następny. ❤