Chapter 17

[Harry's p.o.v]

- Harry Styles, jesteś otoczony - usłyszałem czyjś krzyk. - Odłóż dziecko i podnieś ręce.

Stałem tam i rozglądałem się dookoła. Zachichotałem na nich, bo oni mnie wcale nie otoczyli, byli tylko po drugiej stronie strumyka. Zbytnio się nimi nie przejąłem, ale nie wiedziałem jak mnie znaleźli. Wiem, że ta kobieta powiedziała, że zadzwoniła po policję, ale nic nie powiedziała o ich przyjściu po mnie.

- Odłóż dziecko i podnieś ręce - powtórzyli. - Harry, możemy to zrobić w łatwy albo trudny sposób.

- Jaki jest łatwy sposób? - zapytałem.

- Odłożysz dziecko i zrobisz tak, jak powiemy.

- Jaki jest trudny sposób?

- Mamy cię na celowniku, nie trudno to rozgryźć.

- Myślę, że wolę ten trudny sposób.

Wstałem i rzuciłem się do ucieczki, zanim cokolwiek mogli zrobić. Wiedziałem, ze nie strzeliliby do mnie, bo miałem na rękach dziecko, które zachichotało, kiedy biegłem. Śmiał się i nawet nie rozumiał, co się działo, wywołując mój uśmiech.

Wyrzuciłem z głowy myśli o nim i skoncentrowałem się na biegu, żebym nie mógł się przewrócić. To nie byłaby wielka sprawa, gdybym się przewrócił, jeśli byłem sam, ale miałem go ze sobą i nie chciałem zrobić mu krzywdy. Kontynuowałem bieg, dopóki nie usłyszałem głosu zaczynającego do mnie mówić.

- Możesz się na chwilę zatrzymać, oni wciąż są daleko w tyle.

- Jest w porządku - potrząsnąłem głową. - Po prostu kłamiesz, prawdopodobnie są naprawdę blisko.

- Harry, ja nie kłamię. Biegasz szybciej od nich - powiedział. - Zrób sobie przerwę, wiem, że zaczynasz się męczyć. Przysięgam, że nie są blisko.

Zatrzymałem się i nachyliłem się przed najbliższym drzewem, próbując złapać oddech. Przełożyłem dziecko na drugie ramię, bo właśnie nie był lekki. Nie był gruby, ale zrobił się ciężki po trzymaniu go przez jakiś czas.

- Skąd mam wiedzieć, ze mówisz prawdę? - zapytałem głosu. - Wcześniej powiedziałeś, że zapłacę za coś, ponieważ cię zdenerwowałem.

- Dlaczego miałbym chcieć, żeby cię złapali? Wiem, ze nie chcesz wracać do azylu i na pewno też nie chcę tam wrócić. To miejsce jest cholerną dziurą i to jest ostatnie miejsce, do którego chciałbym iść - westchnął. - Ale zobaczysz o czym mówię później, całość zapłacisz za to później.

- Co ty zamierzasz zrobić?

- Tylko powiedziałem, że zobaczysz o czy mówię później, teraz nie mogłem? - prychnął. - Lepiej znów zacznij biec, zaczynaj się zbliżać.

Przytaknąłem i wzmocniłem uścisk na dziecku, zanim wystartowałem. Mogłem usłyszeć ich krzyki na mnie, ale nie mogłem zrozumieć co mówili, w każdym razie to nie jest coś, o co dbam. Zablokowałem te głosy, kiedy przyspieszyłem, próbując nie potknąć się o własne stopy.

Usłyszałem strzał pistoletu, zanim zobaczyłem brud przelatujący około cztery stopy ode mnie. Zachowałem spokój, ponieważ wiedziałem, ze nie strzelali do mnie. Próbowali mnie wystraszyć i mnie spowolnić, ale to nie skutkowało, jestem mądrzejszy i szybszy od nich.

Wydawało się jakby było minutę później, zanim w końcu zobaczyłem skraj lasu. Spojrzałem w tył i nie zobaczyłem glin, co spowodowało, że pozwoliłem wyjść powietrzu, które trzymałem w środku. Kiedy wybiegłem spomiędzy drzew, rozejrzałem się dookoła i zorientowałem się, że byłem u sąsiada Karman.

Podszedłem bliżej do pierwszego domu, który zobaczyłem i zapukałem do drzwi. Mogłem usłyszeć zbliżające się kroki stóp, zanim drzwi się otworzyły i mężczyzna wyszedł na zewnątrz. Wyglądał na wczesną trzydziestkę i wydawał się, jakby mnie nie rozpoznał, co było dobrą rzeczą.

- Czego potrzebujesz tak wcześnie nad ranem? - zapytał zirytowany.

- Proszę, musisz go wziąć - mówiłem chaotycznie, wręczając mu dziecko. - Nie mam czasu na wyjaśnienia, ale proszę, musisz go wziąć.

- Czyje to dziecko?

- Jego rodzice nie żyją - skrzywiłem się. - Proszę, weź go.

- Nie mogę go tak po prostu wziąć-

- Tak, możesz. Proszę, po prostu go zatrzymaj.

- Co mam z nim zrobić?

- Zatrzymaj go i wychowuj go, jakby był twoim własnym. Proszę, on zasługuje na dobre życie, ale tylko zrób dla mnie jedną rzecz?

- Jaką?

- Nazwij go Matthew - uśmiechnąłem się odwracając się.

Odbiegłem od jego domu i wskoczyłem na chodnik, zostawiając go zmieszanego, trzymającego Jamesa. Biegłem przez kilka minut, dopóki nie zauważyłem domu Karman. Kiedy do niego dotarłem, Podszedłem do frontowych drzwi i zapukałem.

- Karman, otwórz drzwi!

- Czego ode mnie chcesz? - krzyknęła, otwierając drzwi. - Myślałam, że ci powiedziałam, że masz odejść.

- Tak, ale jestem z powrotem, teraz pozwól mi wejść.

- Nie - potrząsnęła głową. - Nie chcę cię tutaj. Odejdź.

- Nie mogę, policja jest po mnie. Proszę, po prostu pozwól mi wejść - błagałem. - Karman, on nie mogę mnie wziąć, nie mogę wrócić do szpitala, proszę, pozwól mi wejść.

- Cokolwiek, wejdź się ukryć - westchnęła, robiąc krok w bok. - Jesteś dobry w ukrywaniu się, prawda? Więc idź to zrobić.

Rzuciłem się do środka i do góry na schody, zanim zamknęła drzwi z trzaskiem. Szedłem prosto do jej pokoju i zamknąłem jej drzwi, idąc do jej szafy. Rozsunąłem drzwi i wszedłem, zamykając ją za mną. Myślałem, że byłem wolny, dopóki nie rozległo się łomotanie do drzwi.

- Mogę w czymś pomóc? - usłyszałem pytanie Karman.

- Czy jest tu Harry Styles?

- Faktycznie tu jest - powiedziała im. - Chcecie, żebym was do niego zabrała?

Następną rzeczą, którą usłyszałem, były kroki zbliżające się po schodach i w stronę je pokoju. Zesztywniałem i wciągnąłem powietrze, bo co on, do cholery, robiła? Ostatnią rzecz, którą się od niej spodziewałem, było powiedzenie policjantom, gdzie byłem.

- Proszę, nie pozwól im mnie znaleźć - wyszeptałem do siebie. - Proszę, nie pozwól im mnie znaleźć, proszę, nie pozwól im mnie znaleźć, proszę, nie pozwól im mnie znaleźć-

Przestałem mówić, kiedy drzwi się otworzyły. Zostałem brutalnie wyciągnięty z szafy po tym, jak drzwi były szarpnięte. Zostałem rzucony na podłogę, kiedy policjant założył mi kajdanki, które były zbyt ciasne. Wtedy zostałem pociągnięty do góry za ramiona i powiedziano mi, że mam wstać. Spojrzałem w górę i byłem twarzą w twarz z Karman, która głupawo się do mnie uśmiechała.

Dobra, tego bym się po Karman nie spodziewała! :D

4 komentarze:

  1. O nie, złapali go... to się będzie działo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde. Obiema rękami podpisuję się pod tym, co napisałaś. :o Jak Karman mogła? Cholera, a już się wydawało, że Harry może być dobry; tak słodko się opiekował tym dzieckiem, a teraz co? Ona wszystko zepsuła. ;-;
    Jestem ciekawa, jak to się rozwinie. Coś czuję, że Harry znowu będzie zły... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem w sumie to straszne było, gdy Harry uciekał, ale mimo to rozbawiła mnie ta cała sytuacja jak biegł z tym dzieckiem. Sama nie wiem dlaczego.
    Okey, okey.. Karman zrobiła to, ale może po prostu chciała zakończyć tą całą sprawę z Harrym, żeby więcej jej już nie męczył? Ale w sumie nie wiem, po sam koniec rozdziału ten chłopak mnie urzekł :)

    OdpowiedzUsuń